Zza Bugu docierają do polskiej opinii publicznej kolejne niepokojące informacje. Oto Aleksander Łukaszenka zdecydował się objąć specjalną protekcją wiernych mu funkcjonariuszy służb mundurowych, którzy od tego tygodnia – wskutek zmian w białoruskim prawie – stali się praktycznie bezkarni. W telegraficznym skrócie – oznacza to, że funkcjonariusze aparatu represji mogą już legalnie strzelać do biorących udział w manifestacjach obywateli, jak również stosować bez uzasadnienia przemoc wobec opozycjonistów. Funkcjonariusze nie będą już bowiem – w majestacie prawa – odpowiadać za uszczerbki wywołane użyciem siły fizycznej czy nawet broni i innego sprzętu bojowego.
Warunki białoruskiej opozycji stały się zatem jeszcze trudniejsze. W takiej sytuacji niełatwym jest trwanie w protestach przeciwko wybranemu w fikcyjnych wyborach prezydentowi. Już w lutym bieżącego roku doktor Michał Sadłowski – ekspert do spraw obszaru posowieckiego z Fundacji Instytut Prawa Wschodniego – zwracał uwagę na to, że białoruskie społeczeństwo powoli przestaje wykazywać aktywność w zwalczaniu reżimu. W takich warunkach trudno się temu dziwić. Taka sytuacja powinna determinować aktywną postawę Zachodu, który – czy to poprzez systematyczne poszerzanie sankcji gospodarczych, czy też jeszcze bardziej zdecydowane i efektywne wspomaganie bezpośrednio tych, którzy uciekają z Białorusi w obawie przed represjami – winien znaleźć skuteczną drogę do pomocy Białorusinom.