Gazeta Polska: Oni obawiają się Karola Nawrockiego. Atak metodami rosyjskimi nie był przypadkowy Czytaj więcej!

Antykoncepcja awaryjna (nie) dla dzieci

Zgodnie z przewidywaniami prezydent Andrzej Duda pod koniec marca zawetował ustawę, która dawała niekontrolowany dostęp do antykoncepcji awaryjnej nawet dzieciom tuż po 15 roku życia. Nie po raz pierwszy rząd pokazał, że jego działania z praworządnością mają niewiele wspólnego, bo postanowił „obejść” prawo za pomocą rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia, które wkrótce ma wejść w życie. Problem prawny, to jedna strona medalu, ale istotniejszy jest aspekt etyczno-wychowawczy. Wg pomysłu Izabeli Leszczyny piętnastoletnie dzieci mogłyby bez żadnego problemu, bez kontroli rodziców kupić środek antykoncepcyjny jak cukierka czy gumę do żucia.

Jeszcze nie tak dawno rządzący maszerowali z hasłami obrony „praworządności” na sztandarach. Jednocześnie odsądzali od czci i wiary Zjednoczoną prawicę za rzekome przejawy braku praworządności. Praworządność stała się dla partii Donalda Tuska niemal bożkiem. Tymczasem od początku objęcia władzy przez nową koalicję ta sama praworządność jest co rusz deptana. Nie inaczej dzieje się w przypadku „tabletki dzień po”. Rząd zdawał sobie sprawę, że liberalnej zmiany nie uda się przeprowadzić zgodnie z prawem, bo prezydent zawetuje ustawę, resort zdrowia postanowił zatem wcielić Plan B, który ma „obejść” decyzję prezydenta. Prawo do wystawienia recepty na pigułkę ma wg projektu rozporządzenia otrzymać farmaceuta. Pytanie tylko, w jaki sposób rząd wyjaśni fakt, że rozporządzenie ma większą moc niż wciąż obowiązująca ustawa?

Kto weźmie odpowiedzialność?

Przysłuchując się głosom płynącym od przedstawicieli większości rządzącej można odnieść wrażenie, że rozmowa dotyczy nieszkodliwego cukierka, a nie silnego środka, który działa nawet na organizm dorosłej kobiety, a co dopiero dziewczynki, która ledwo skończyła 15 lat. Tym większe wątpliwości powinno budzić aplikowanie środków hormonalnych piętnastoletnim dzieciom. Tymczasem ze strony Ministerstwa Zdrowia nie słychać żadnych wątpliwości, dyskusji dotyczących szkodliwego wpływu antykoncepcji awaryjnej na organizmy szczególnie młodych ludzi. A przecież nawet producenci takich środków nie biorą bowiem odpowiedzialności za to, jak zadziałają one na organizm osoby nieletniej. Czy rząd weźmie odpowiedzialność za zdrowie dzieci na swoje barki? 

Jednym z koronnych argumentów obozu lewicowo-liberalnego w sprawie dostępności do antykoncepcji awaryjnej dla osób niepełnoletnich jest fakt, że osoby, które ukończyły 15 lat, mogą współżyć. Tymczasem zestawianie ze sobą tych przykładów jest niedorzeczne. Czym innym jest zgoda na stosowanie środka farmakologiczne, który ma silne działania dla młodego organizmu, bez wiedzy i zgody rodziców, a czym innym ustawowe wprowadzenie zakazu współżycia dla osób powyżej 15 roku życia. Z faktu, że współżycie nieletnich nie jest prawnie zabronione, nie wynika, że jest ono czymś pożądanym, nie oznacza też wcale, że logicznym następstwem możliwości współżycia nieletnich, jest zgoda na antykoncepcję awaryjną. 

Wczesnoporonne, a nie tylko zapobiegawcze

Lobby proaborcyjne często powtarza, że „tabletki dzień po” działają tylko zapobiegawczo, nie mają żadnego działania wczesnoporonnego, co jest nieprawdą. Marzena Korzekwa-Kaliszuk z Fundacji Grupa Proelio podkreśla, że takie środki mają działanie antykoncepcyjne, ale też wczesnoporonne.

Chodzi m. in. o sytuację, kiedy dojdzie do poczęcia zanim kobieta zażyje taką tabletkę. Wtedy, zdaniem Korzekwy Kaliszuk. mamy do czynienia z „poczętym życiem, które zostaje unicestwione”. Te wątpliwości natury etycznej podziela Zespół Ekspertów KEP ds. Bioetycznych. Twierdzą oni, że stosowanie tabletki dzień po jest niemoralne. Oprócz poważnych wątpliwości natury zdrowotnej, stosowanie antykoncepcji awaryjnej jest więc bardzo wątpliwe etycznie. 

Środowiska lewicowo-liberalne są znane z tego, że chcą odebrać rodzicom jak najwięcej wychowawczego wpływu na swoje pociechy na rzecz rozmaitych organizacji, edukatorów lub pozostawić młodzież, aby robiła, co im się podoba. Widać to w różnych obszarach, szczególnie wyraźnie w przypadku działań związanych z tzw. edukacją seksualną Dlatego nie dziwi, że KO i koalicjanci lekką ręką chcą odebrać rodzicom możliwość decydowania o tym czy dziecko będzie stosować antykoncepcję awaryjną czy nie. A  przecież to właśnie rodzice do 18 roku swojego dziecka odpowiadają za jego zachowanie. Omijanie ich w decyzjach, które w tak istotny sposób dotyczą zdrowia ich dzieci, jest nie do przyjęcia. 

Od 1 maja ma zacząć obowiązywać rozporządzenie ministra zdrowia, które zakłada dostępność antykoncepcji awaryjnej, tzw. tabletki "dzień po" dla osób powyżej 15 lat, po przeprowadzeniu stosownego wywiadu przez farmaceutę. Ministerstwo zdrowia wbrew prezydenckiemu wetu forsuje zmianę, która jest niekorzystna dla nastolatek i kobiet, jest nie tylko niezgodna z prawem, ale też  niedobra od strony etycznej i wychowawczej. 

 



Źródło: niezalezna.pl

Leszek Galarowicz