Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Piotr Wójcik,
31.05.2016 21:19

​Pożyczkomat, czyli długi z automatu

Budka serwująca pożyczki to produkt dosyć typowy dla peryferyjnej odmiany kapitalizmu, jaką wciąż niestety jest Polska.

Budka serwująca pożyczki to produkt dosyć typowy dla peryferyjnej odmiany kapitalizmu, jaką wciąż niestety jest Polska. Odmiany, w której obywatel jest sprowadzony do obiektu, na którym należy szybko i niezobowiązująco zarobić, a do budowy długoterminowego i powszechnego dobrobytu nikt się jakoś specjalnie nie pali.

drugiej połowie ubiegłego roku na ulicach polskich miast pojawiły się automaty pożyczkowe, czyli dobrze znane z Rosji pożyczkomaty, na których w Moskwie interes robi tamtejszy oligarcha Oleg Boyko. W Polsce przyjęły one przyjemną dla ucha nazwę gotówkomatów (od nazwy operatora, spółki Gotówkomat Polskie Płatności), sprawiając wrażenie, jakby były po prostu odmianą bankomatu, a nie maszyną, która chce ci wcisnąć wysoko oprocentowaną pożyczkę.

Kredytowy fast food

Gotówkomaty serwują Polakom kredytowy fast food – szybką i łatwą, lecz niezwykle ciężkostrawną pożyczkę z firmy Vivus, której rzeczywista roczna stopa oprocentowania to... 490 proc., choć formalnie „gołe” oprocentowanie wynosi w skali roku skromne 10 proc. Oczywiście pożyczki z Vivusa nie są przyznawane na rok – to chwilówki udzielane na 30 dni, z maksymalną kwotą 1600 zł i całkowitą kwotą do spłaty wynoszącą 1967 zł, z tego odsetki to ledwie 14 zł, reszta różnicy to kwota prowizji (wszystkie dane z oficjalnej strony spółki Vivus). W razie opóźnień natomiast w spłacie pożyczkodawca (który zapewne na to też po cichu liczy) zastrzega sobie prawo naliczenia karnych odsetek w wysokości podwójnych ustawowych.

Spółka Gotówkomat postanowiła maksymalnie ułatwić tubylcom znad Wisły dostęp do takich szybkich pożyczek na absurdalny procent i ustawiła na ulicach niektórych polskich miast automaty, które umożliwią błyskawiczne zaopatrzenie się w gotówkę. Gotówkę, która jak widać wyżej, sporo kosztuje. No więc, drogi Polaku, jeśli akurat brakło ci pieniędzy (o co nad Wisłą nietrudno), nie musisz już się fatygować do punktu udzielającego chwilówek i odbywać krępującej rozmowy ze sprzedawcą, ani szukać dostępu do sieci, by wziąć pożyczkę przez internet (a przecież wielu potencjalnych klientów firm pożyczkowych to osoby cyfrowo wykluczone). Wystarczy, że podejdziesz z dowodem osobistym do maszyny, zostanie zweryfikowana zgodność twojej twarzy ze zdjęciem z dowodu i już możesz się cieszyć pożyczoną kwotą do 1600 zł. Proste jak kupienie hot doga w przyulicznej budce.

Pożyczka w kolejce do metra

Większa afera zrobiła się dopiero wtedy, gdy gotówkomaty stanęły w warszawskim metrze. Tego typu maszyny w obiektach użyteczności publicznej to było już dla Polaków za dużo i szybko doprowadzono do ich likwidacji. To optymistyczny akcent – znak, że mimo wszystko się cywilizujemy i nie każde przynoszące zysk działanie, równo przy tym strzygące nadwiślańskich tubylców (najczęściej zresztą przez innych tubylców, tylko z nieco wyższych kast), jest w Polsce mile widziane. Wciąż jednak gotówkomaty stoją sobie spokojnie na ulicach niektórych polskich miast – zasadne więc pozostaje pytanie, czy nie powinny one zniknąć także stamtąd.

Nie przypadkiem działalność instytucji finansowych jest tak silnie regulowana – i wbrew pozorom nie tylko w zakresie działalności depozytowej (co ma na celu ochronę oszczędności obywateli), ale też właśnie w zakresie działalności kredytowo-pożyczkowej. Państwa po prostu dobrze sobie zdają sprawę z tego, że zdrowy rynek kredytów i pożyczek ma niebagatelne znaczenie dla gospodarki kapitalistycznej. Dlatego też regulują mnóstwo obszarów tej działalności – od wkładów własnych przy kredytach hipotecznych (obecnie w Polsce to 15 proc. wartości nieruchomości), po de facto ceny, gdyż regulowanie stóp procentowych przez bank centralny jest w istocie regulowaniem cen kredytów udzielanych przez banki.

Cały tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie"