Ofiara bezkarności ZOMO
W artykule pt. „Zagadka warszawskich ofiar stanu wojennego” zamieszczonym w numerze grudniowym miesięcznika „wSieci Historii”, nr 12/2015, red.
Autor poświęca swój artykuł śmiertelnym ofiarom stanu wojennego, które u zarania III RP badała komisja sejmowa pod kierownictwem Jana M. Rokity. Moim zdaniem jest to błąd, gdyż ofiarą mordu z rąk ZOMO można było stać się zupełnie przypadkowo – wystarczyło wpaść w ręce oprawców z ZOMO. Byli oni zupełnie bezkarni, a funkcjonariusze zdawali sobie z tego sprawę i postępowali zgodnie z tą wiedzą.
Ilustracją do tego może być poruszona przez red. Pleskota sprawa śp. Stanisława Królika, sprzedawcy z Fotooptyki przy ul. Świętokrzyskiej. Wraz z Piotrem Krawczykiem, kolegą z pracy, Stanisław Królik 10 listopada 1972 r. o godz. 17 zamknął sklep, wziął ze sobą służbowe pieniądze w wysokości 50 tys. zł i poszedł na Krakowskie Przedmieście, na przystanek autobusowy przy Uniwersytecie Warszawskim.
Tego dnia odbywały się masowe manifestacje podziemnej Solidarności rozpędzane przez ZOMO. Chroniąc się przed atakiem, obaj koledzy uciekli na pobliskie podwórko przy kawiarni Gajewskiego. Tam wspięli się na niewysoki daszek, korzystając z tego, że goniący ich funkcjonariusz był zbyt pijany, aby się tam wdrapać.
Po jakimś czasie Stanisław Królik uznał, że jest już bezpiecznie i zeskoczył na podwórko. Tu dopadł go ZOMO-wiec i bił pałką po całym ciele. Przy okazji zrabował mu służbowe pieniądze. Jeden z ciosów – wbrew przepisom dot. służbowej pałki – ugodził ofiarę w głowę, powodując utratę przytomności.
Piotrowi Krawczykowi udało się wezwać pogotowie, ale ZOMO-wcy długo uniemożliwiali udzielenie pomocy pobitemu. Ostatecznie, gdy zabrano go do szpitala, stwierdzono krwiak mózgu, który kilka dni później, 16 listopada spowodował zgon.
Zgodnie z ówczesnymi praktykami śledztwo nie dało żadnych wyników. Pamiętam występ w TV rzecznika WRON Jerzego Urbana, który wraz z rzecznikiem milicji kłamał, że delikwent uderzył się w głowę podczas zeskakiwania z daszku.
Zastraszony przez SB Piotr Krawczyk potwierdził tę propagandową lipę, natomiast faktyczny stan rzeczy opisał rodzinie zmarłego. (Pracowałem w owym czasie z kuzynem Stanisława Królika w Biurze Projektów OMEL-Projekt, stąd moja znajomość sprawy).
Czytelnik może sam odpowiedzieć na pytanie, które stawia red. Patryk Pleskot, czy są wystarczające podstawy, by obarczyć aparat represji „bezpośrednią winą za tę śmierć”?