Na usługach cinkciarza
„Dzisiejsze zdjęcie z Szikago utwierdza mnie w przekonaniu, że trzeba szybko i znacznie podnieść uposażenie byłych prezydentów” – napisał Michał Szułdrzyński na Twitterze, gdy m
Komentarz ten jest wyrazem złudzenia, które patronuje III RP od zarania – że wysokie pobory dostojników państwowych zapobiegną ich korupcji bądź szarganiu godności urzędu dla zarobku. Nic podobnego. Obecna pensja z pewnością wystarcza Komorowskiemu na kalkulator czy patelnię, a jednak się na nie połakomił i „użyczył” ich sobie z Pałacu Prezydenckiego. Chciwości ludzkiej nie da się zaspokoić coraz wyższymi gratyfikacjami, można ją co najwyżej okiełznać wędzidłem kultury współżycia dyskwalifikującej łapczywość drobnych kombinatorów. Ale przecież nie w państwie przez nich wzniesionym, w którym cwaniactwo podniesiono do rangi cnoty, nazwano „przedsiębiorczością” i umieszczono na sztandarach. Tu hołubi się „zaradność”, więc prezydenci na usługach cinkciarza to nie żaden skandal, tylko rezultat, by strawestować niegdysiejszą myśl Kisiela.