Meble premier Kopacz
O stanie polskiej gospodarki i narodowego majątku wymownie świadczy niedobór krzeseł w kraju.
Tak czy owak rząd wozi krzesła, powiększając wydatki z kieszeni podatnika, co zawsze wzbudza oburzenie pod każdą szerokością geograficzną, nawet na antypodach. W Australii pani minister spraw zagranicznych ma właśnie kłopoty z powodu znacznej kwoty wydanej z kasy państwa na helikopter użyty w celu prywatnym. Opozycja domaga się jej dymisji.
Blisko ludzi
O dymisji pani Kopacz jednak się nie mówi, bo wiadomo, że jako proteza po Tusku ustąpić nie może, zobowiązana przez swojego politycznego promotora do wytrwałości i heroicznej misji odzyskania zaufania wyborców. A jak sama powiedziała po przegranej w maju innego idola PO, Platforma Obywatelska nazbyt się oddaliła od ludzi (można powiedzieć, że stała się bardziej Platformą Oligarchów!). Dlatego jej zadaniem jest teraz udowodnienie, że Platforma stoi jednak bliżej obywateli, niżby na to wskazywały różne fakty. Stąd gorączkowy objazd kraju i zapewnianie pani premier, że marzy tylko o tym, aby być blisko ludzi. W tej intencji gotowa jest nawet dołożyć niektórym finansowo.
Istotnie, spadł deszcz obietnic, a jednocześnie posypały się gromy na opozycję, która rzekomo... odgradza się od obywateli, co jest absolutnie fantastycznym pomówieniem. To Platforma Obywatelska unikała dialogu ze społeczeństwem, nie przeprowadzając konsultacji społecznych, a stosując politykę faktów dokonanych. Petycje w kwestii referendów, poparte milionami podpisów, skrzętnie odrzucano. Naturalnie z demokracją takie metody mało mają wspólnego, a były one przecież nieustannie stosowane przez rząd PO-PSL, i to właśnie ta szacowna koalicja odgradzała się od obywateli szczelnym murem obojętności. Czyżby panią Kopacz zawiodła pamięć? Z pewnością nie, ale jakże wygodnie jest odwracać kota ogonem, szczególnie gdy może to otumanić bodaj garstkę wyborców. A Platforma walczy dzisiaj o przetrwanie mimo marnych sondaży.
Kopacz i Ionesco
Gdy myślimy o krzesłach pani premier, przypomina się nam zaraz Ionesco i jego „farsa tragiczna” pod tytułem „Krzesła”. Wystawiona po raz pierwszy w roku 1952, nie straciła na aktualności, wprost przeciwnie: rzędy pustych krzeseł w sali konferencyjnej czekają na zaproszonych gości, którzy mają wysłuchać Oratora. Ma on przedstawić przesłanie pewnego Starca, jego „filozofię” adresowaną do ludzkości. Starszy pan (Ionesco zaznaczył na samym wstępie, że jego bohater ma lat 95!) nie jest bowiem w stanie sam wyrazić swoich przemyśleń i odwołuje się do pomocy mówcy, Oratora. Oznajmia to swojej małżonce, również wiekowej pani: To nie ja przemówię, zaangażowałem zawodowego oratora, to on przemówi w moim imieniu, zobaczysz...
Wśród zaproszonych są przedstawiciele różnych kręgów – naukowcy, prezesi, policjanci, bankierzy, aptekarze, biskupi, artyści, kupcy, nawet pracownicy poczty, wojskowi, urzędnicy, ale i robotnicy – ci wszyscy, którzy zdaniem Starca mogą pojąć jego „filozofię”. Tę raczej elitarną publikę zaszczyci obecność Cesarza! Jak farsa, to farsa... A Starzec – ustami Oratora – zwróci się do ludów Europy i pozostałych kontynentów. Optymistyczna wizja, ale finał tragiczny. Starzec ze swoją wiekową magnifiką ostatecznie skacze w fale morza, uważając swoją misję za skończoną. Sądzi też, że powinni odejść po „długich latach pracy dla postępu ludzkości, kiedy to oboje byli żołnierzami słusznej sprawy...” Ionesco nie stawia kropki nad „i”, ale ta sarkastyczna kpina sugeruje, że za ową „słuszną sprawą” kryje się przesłanie marksizmu-leninizmu. A był rok 1952…
Kulminacją farsy jest wystąpienie Oratora, który potrafi zaledwie wyartykułować jakieś niezrozumiałe sylaby i gardłowe dźwięki – tyle zostało z „filozofii” Starca. Orator jest jednak głuchoniemy, pragnie ratować sytuację, pisząc kredą na tablicy jakieś litery, bez ładu i składu. Jego wysiłki wieńczy jednak jedno słowo: „Adieu”. Tak kończy żywot przesłanie Starca...
Niestety, lewicująca młodzież w Australii próbuje ożywić „filozofię” dwóch starców – Marksa i Engelsa. Oto 29 lipca na uniwersytecie w Sydney Socjalistyczna Alternatywa zorganizowała spotkanie poświęcone przesłaniu... „Manifestu Komunistycznego”! Zdaniem rozpalonych głów tych studentów to zapleśniałe i chore dzieło oferuje najlepszy lek na ekonomiczny kryzys trapiący narody. Trudno o większy nonsens.
Zaproszenie do tanga
A wracając do „Krzeseł” i madame Kopacz, wypada zauważyć, że pani premier nie jest w tak komfortowej sytuacji, jak Starzec z farsy Ionesco, który wynajął sobie Oratora. Bo przecież i ona ma kłopoty z poprawnym wyrażaniem swoich „przemyśleń”. Ale to już na szczęście nie nasze zmartwienie, gdy z rozbawieniem, ale i zażenowaniem oglądamy jej objazdowe występy i namolne wdzięczenie się do obywateli, tyle lat nabieranych przez Platformę niby-Obywatelską za kadencji „magika” Tuska. Nagle teraz mają uwierzyć w szczerość nowych obietnic? Byłby to szczyt naiwności ze strony Polaków. Natomiast Peerelczycy (i ich klientela) być może jeszcze przyjmą jej zaproszenie do tanga:
Z panią Nikt byś nie zatańczył?
Po mnie tylko brzęk szarańczy!