Prezydent wszystkich żuli
Nie potrafię współczuć Przemysławowi Wiplerowi. Będąc w stanie upojenia alkoholowego, wkroczył między interweniujących policjantów.
Nie ma tu znaczenia, czy padały z jego ust agresywne słowa – funkcjonariusze mieli pełne prawo poczuć się zagrożeni i zareagować radykalnie, skoro pijany mężczyzna nie chciał słuchać ich poleceń. Wiplera jako człowieka nie kompromituje to, że urżnął się w miejscu publicznym – tego typu incydenty nie przynoszą nikomu chluby, ale można ostatecznie puścić je w niepamięć. Kompromitujące jest to, co Wipler robi dziś – jako polityk i kandydat Nowej Prawicy na prezydenta Warszawy buduje swoją popularność na wydarzeniu, z którego zapamiętaliśmy go jako menela zrywającego się z chodnika w pijackim pląsie. Być może zbuduje legendę żula męczennika. Ale za takiego prezydenta to ja serdecznie dziękuję.