Pozycja 1. De Gaulle – przemówienie w Bayeux
Idee de Gaulle’a dały Francji ustrój, który obowiązuje do dziś. W 2008 r.
Wybory lektur – także tych, które dotyczą polityki – powinny odpowiadać myśli przewodniej. Gdybym miał rekomendować teksty klasyczne należące do kanonu edukacji humanistycznej, zacząłbym od fragmentów Arystotelesa („Polityka”), św. Tomasza („O królowaniu”) czy Monteskiusza („O duchu praw”). Uważny czytelnik byłby zaskoczony tym, że podstawowe kategorie polityczne zostały zidentyfikowane ponad dwa tysiące lat temu, a teoria Monteskiusza może ożywić niejedną współczesną debatę konstytucyjną. Gdybym miał polecić lektury zajmujące się analizą procesów demokratycznych i ich wpływu na politykę i życie społeczne, nie mógłbym zapomnieć o Tocqueville’u („O demokracji w Ameryce”) i Ortedze y Gassecie („Bunt mas”). Możliwe byłoby wskazanie na książki o politycznym marketingu, choć trudno znaleźć wśród nich takie, które doceniają samą treść polityki i to, co polityka po sobie zostawia.
Rzecznik odbudowy państwa
Mój wybór lektur odpowiada innym celom. „Lektury polityki ambitnej” wybieram z przekonaniem, że możliwa jest polityka sprawcza przekształcająca rzeczywistość, a nadto, że tylko taką politykę warto uprawiać i tylko do takiej polityki warto zachęcać. W żadnym razie nie twierdzę, że polityka jest prostą aplikacją idei – musi liczyć się z licznymi ograniczeniami i z pewnością sztuka jej uprawiania polega także na zdolności przekonywania. W warunkach demokratycznej rywalizacji jest także sztuką przyciągania dużych grup społecznych. Jednakże polityka pozbawiona idei traci na znaczeniu. W istocie ma niewielkie znaczenie dla narodów i obywateli, potrafi jedynie towarzyszyć procesom społecznym, a w momentach trudnych pozostaje całkowicie bezbronna wobec wielkich wyzwań.
Autorem pierwszej pozycji na mojej liście lektur jest generał Charles de Gaulle, który był bez wątpienia najwybitniejszą postacią powojennej Europy. Polecam lekturę przemówienia de Gaulle’a wygłoszoną w Bayeux w czerwcu 1946 r., w którym dał znakomitą lekcję myślenia o państwie i przedstawił wizję jego umocnienia.
W de Gaulle’u najbardziej fascynuje mnie nie charyzma czy ocalenie honoru Francji w 1940 r., lecz determinacja, jaką okazał po II wojnie światowej w działaniu na rzecz odbudowy siły państwa i głębokiej reformy konstytucyjnej. Przemówienie w Bayeux wygłaszał po rezygnacji ze sprawowania władzy, w momencie, w którym nie zgodził się na powrót partyjniactwa i słabych rządów parlamentarnych. Przypomnijmy, że w okresie trwania III Republiki (1870–1940) Francją rządziło 107 gabinetów, a przeciętny czas ich trwania wynosił siedem miesięcy.
Silny prezydent
W Bayeux de Gaulle samotnie wystąpił przeciwko całej klasie politycznej, która utrzymywała schorowany system konstytucyjny, niepomna tego, że w 1940 r. przyczynił się on do upadku Francji. W centrum jego refleksji znajdowało się państwo jako nieodzowna i zasadnicza instytucja jedności narodowej oraz narzędzie realizacji interesów Francji. Generał mówił o „państwie zdolnym do zbudowania wokół siebie jedności narodu i mocarstwa” oraz o „państwie wolnym od ingerencji z zewnątrz”. Co ciekawe, był absolutnie przekonany, że silne państwo jest nieodzownym środkiem na francuską skłonność do podziałów i anarchii. W tekście z Bayeux mamy także inną myśl godną szczególnego podkreślenia – że siła państwa jest warunkiem urzeczywistnienia wolności i gwarancją chroniącą zarówno przed dyktaturą, jak i anarchią. To silna polemika z liberalnym przekonaniem, że państwo jest złem koniecznym, które należy tolerować.
Projekt konstytucyjny de Gaulle’a zakładał powierzenie przywództwa państwowego prezydentowi wybieranemu na siedmioletnią kadencję przez specjalne kolegium, które miało mieć silniejszą legitymację niż parlament. Wśród prerogatyw prezydenta na plan pierwszy wysuwało się prawo do nominacji premiera i prawo do rozwiązania parlamentu. De Gaulle nie kwestionował parlamentarnej odpowiedzialności rządu, ale nie chciał, by gabinet był zależny od zmiennych koalicji partyjnych.
Jednak nie prawne szczegóły są w tym tekście najbardziej interesujące, lecz dalekosiężny zamysł połączenia silnej władzy z demokratyzacją republiki. Przyszły prezydent V Republiki nie obawiał się rozszerzenia praw politycznych obywateli, dania im prawa do powszechnych wyborów prezydenckich i decydowania poprzez referendum.
Cały tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie"