Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Paweł Rybicki,
09.05.2014 14:50

Tęcza, czyli biznes po warszawsku

Mało kto już pamięta, że Tęcza na pl. Zbawiciela miała być instalacją tymczasową (podobnie jak palma na rondzie de Gaulle’a).

Mało kto już pamięta, że Tęcza na pl. Zbawiciela miała być instalacją tymczasową (podobnie jak palma na rondzie de Gaulle’a). Tak to jednak w Warszawie bywa, że rzeczy tymczasowe stają się stałym elementem krajobrazu. Istnieniu tęczy pomaga gigantyczna determinacja władz miasta, które uparły się, że budzący kontrowersje obiekt musi przetrwać. W efekcie Tęcza została otoczona budzącymi śmiech środkami bezpieczeństwa. Zainstalowano kamery, system przeciwpożarowy, a także wyznaczono permanentne patrole policji i straży miejskiej. Wszystko niezbyt pasuje do rzekomo radosnego i pokojowego przesłania Tęczy, przypominając raczej miniaturowy stan wojenny. I w dodatku sporo kosztuje. W mediach omawiane jest ideologiczne znaczenie Tęczy, a tymczasem zapomina się o jej aspekcie finansowym. Warszawiacy już od kilkunastu miesięcy płacą za ten cyrk i w zasadzie nie wiadomo, po co. A może właśnie chodzi o ten strumyk pieniędzy, który płynie prosto do prywatnych kieszeni osób czerpiących z istnienia Tęczy na pl. Zbawiciela niebagatelne zyski?