Strach przed demokracją
W piątek Sejm pod presją PO odrzucił w głosowaniu pakiet demokratyczny, czyli zestaw zmian w regulaminie Sejmu, które wzmacniały prawa opozycji, kontrolę parlamentarną nad rządem i dawały obyw
PO odnosiła się do tych propozycji z wyjątkową wrogością. Zanim zaczęły się jakiekolwiek prace legislacyjne nad pakietem, przeleżał on dziewięć miesięcy w „zamrażarce” marszałka Sejmu, potem, po przyjęciu go do pracy w komisjach, czekał pięć miesięcy na samo głosowanie. Prawdziwym powodem tej wrogości partii rządzącej nie była, jak deklarowano, obrona kompetencji marszałka Sejmu, bo zmiana regulaminu Sejmu nie mogła ich pomniejszyć. W rzeczywistości chodziło o dalsze sprawowanie władzy bez realnej kontroli parlamentarnej i ograniczenie jawności podejmowania decyzji przez rządzących.
Platforma boi się aktywnej opinii publicznej i świadomego swoich praw obywatela jak diabeł święconej wody. Niemal każda zmiana proponowana w pakiecie demokratycznym rozszerzała wpływ obywateli na to, co dzieje się w parlamencie. Wszystkie postulaty zostały przez PO odrzucone.
Przywrócić prawa opozycji i obywateli
Po pierwsze pakiet likwidował sejmową „zamrażarkę”. Marszałek Sejmu nie miałby już możliwości blokowania projektów i wniosków praktycznie w nieskończoność. Pakiet wprowadzał zasadę, że marszałek Sejmu mógłby odkładać pracę Sejmu nad zgłoszonymi projektami ustaw najwyżej przez 6 miesięcy. Od pierwszego czytania projektu stosowna komisja sejmowa miałaby na rozpatrzenie go najwyżej 9 miesięcy. Propozycja ta oznaczała wprowadzenie rzeczywistej jawności procesu legislacji oraz konieczność prowadzenia prac nad projektami zgłaszanymi przez opozycję. Dziś tkwią one latami w „zamrażarce”.
Po drugie, pakiet demokratyczny zakazałby odrzucania w pierwszym czytaniu obywatelskiego projektu ustawy. Dziś projekt zgłoszony przez co najmniej 100 tys. obywateli może być odrzucony przez Sejm – i taka jest w większości wypadków praktyka – bez jakiejkolwiek nad nim pracy merytorycznej. Pakiet miał dawać gwarancję, że parlamentarzyści nie będą mogli lekceważyć projektów obywatelskich i że będą musiały toczyć się nad nimi prace w Sejmie.
Po trzecie – zmiany zdemokratyzowałyby wysłuchanie publiczne. Mogłoby ono być zarządzone przez jedną trzecią składu każdej komisji. Dziś to, czy dojdzie do wysłuchania publicznego, zależy od większości rządowej, a w praktyce oznacza, że instytucja ta jest martwa. W tej kadencji Sejmu zastosowano ją zaledwie siedem razy, na dodatek nigdy w stosunku do ustaw pierwszoplanowych, budzących duże zainteresowanie społeczne. Przypomnijmy, że wysłuchanie publiczne jest narzędziem demokracji umożliwiającym udział w debacie publicznej strony społecznej – w tym przedstawicieli organizacji obywatelskich i stowarzyszeń.
Podatki i racja stanu
Po czwarte pakiet wprowadzał zasadę, że ustawy podatkowe będą rozpatrywane tak jak kodeksy, czyli zastosuje się wobec nich wydłużone terminy prac, co spowoduje, że decyzje w sprawie podatków będą podejmowane z większym namysłem i ostrożnością. Ekspresowe podnoszenie podatków i pospieszne przyjmowanie kluczowych dla finansów państwa ustaw, z mnóstwem bubli prawnych i niedoróbek, jak w wypadku ustawy o podatku VAT, nie byłoby już możliwe.
Pakiet wprowadziłby także kontrolę nad polityką europejską rządu. Chodzi o rozszerzenie informacji, jaką otrzymać powinien parlament i opinia publiczna wtedy, gdy podejmowane są w sprawie Polski kluczowe decyzje. Premier miałby obowiązek złożenia informacji w Sejmie przed szczytem Unii o tym, jakie stanowisko zajmie polski rząd na posiedzeniu Rady Europejskiej. Jest to praktyka stosowana w dojrzałych państwach europejskich, które są świadome, że problematyka europejska musi być rozstrzygana z udziałem dobrze poinformowanej opinii publicznej.
Tusk broni się przed tym rozwiązaniem nie tylko ze względu na niedojrzałość polskiej demokracji, ale także dlatego, że słaba kontrola parlamentarna pozwala ukryć słabość jego rządu i brak podmiotowości Polski na arenie europejskiej. Obowiązek złożenia informacji wymuszałby zajmowanie przez premiera samodzielnego stanowiska, zanim określą go silni gracze w Unii.
Całość w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"
Autor jest prawnikiem i politykiem, członkiem Komitetu Politycznego PiS