Krakowski antykwariusz, filmowiec i psycholog swoje akcje społeczne ratujące książki prowadzi w ramach Fundacji Biblioteka Domowa, z której działalnością można zapoznać się na stronie bibliotekadomowa.pl. - Książki nie wolno wyrzucać na śmietnik. To tylko Niemcy i Rosjanie mają zwyczaj palić książki. Polacy tego nigdy nie robią. Działalność społeczna polega na tym, że się robi to, co się uważa za słuszne, a nie to, na co granty dają – mówi w rozmowie Wojciech Pasternak.
Co sądzi o filmowym środowisku, które zdegradowało się do roli celebrytów, służących rosyjsko-niemieckiemu układowi? - Niektórych z tych ludzi znam bardzo długo. Wiktora Zborowskiego znam z podwórka, a teraz niechętnie bym mu podał rękę. Z Agnieszką Holland to mam satysfakcję, że 43 lata temu odmówiłem jej mówienia sobie po imieniu. Wyczułem babę. Bo grała przeciwko Bugajskiemu, a byliśmy w jednej ekipie.
Podkreśla, że wielu z tych ludzi mocno się zmieniło, bo w przeszłości brało udział w bojkocie stanu wojennego. - Kryśkę Jandę znam 50 parę lat. I kiedyś była naprawdę bardzo przyzwoitym człowiekiem. Przysiągłem sobie, że będę to powtarzał. Jak urodził mi się syn, wcześniak, to ona przywiozła mi z Paryża, gdzie była przez dwa dni, odżywkę dla dzieci. To świadczy, że ona była normalna, miała wrażliwość. Bo ja nigdy nie byłem jakimś jej bliskim znajomym, więc to nie było, że to dla przyjaciela specjalnie przywiozła.
Pasternak pochodzi z rodziny powstańców warszawskich, Kedywu AK, w tym osób ratujących Żydów w organizacji Żegota. Podobnie jest z jego żoną. - Ojciec i dziadek Noemi już byli polskimi patriotami, nie mając kropli polskiej krwi w sobie. Siła polskości jest taka, że nawet jak byliśmy pod zaborami, to ludzie, którzy tu przyjeżdżali, nawet jako zaborcy, polonizowali się.