„Nie może być dziś w Polsce sędzią ten, kto ma negatywny stosunek do dokonanych w Polsce podstawowych przemian” – mówił jeden z twórców reformy stalinowskiej Leon Chajn. Dziś wobec działań i zapowiedzi Tuska i Bodnara brzmi to niezwykle aktualnie. O akcji "czynnego żalu" sędziów, jaką zaproponowali rządzący, przeczytacie obszernie w najnowszym numerze "Gazety Polskiej". Wybierzcie wygodną prenumeratę cyfrową!
Adam Bodnar dzieląc sędziów na trzy grupy, z których każda inaczej traktowana będzie przez władzę, powtórzył działanie Leona Chajna, głównego reformatora sądownictwa z czasów stalinowskich. U Bodnara pierwsza grupa nazywana jest „zieloną” i ma szansę dołączyć do sędziów „demokratycznych”. Chajn analogiczną grupę nazwał „awangardą demokracji”. Druga grupa to dla Bodnara sędziowie, którzy wzięli udział we „wspólnym przedsięwzięciu” – świadomie, nieświadomie lub lekkomyślnie wspierali antydemokratyczny reżim PiS i teraz zostaną zdegradowani. Chajn kpiąco nazywał taką grupę „zamiłowanymi legalistami”, których trzeba „rozbić”. Wreszcie trzecia grupa u Bodnara to ci, którzy mogą wyrazić „czynny żal” z powodu „błędu życiowego”, ale i tak trafią przed sądy dyscyplinarne. U Chajna to „reakcyjne elementy w prawnictwie”, których trzeba się pozbyć. Skopiowanie modelu stalinowskiego przez Bodnara jest jak najbardziej świadome, bo lobby, które stoi za tymi pomysłami, ma w tym środowisku swoje korzenie. O tym, dlaczego to kopiuj-wklej z reformy stalinowskiej, pisze Piotr Lisiewicz. Polecamy temat numeru!
Segregacja z podziałem na kategorie, weryfikacja, dyscyplinarki, karne degradacje czy – i to coś absolutnie kuriozalnego – opcja samokrytyki dla chcących się pokajać przed rządzącymi. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar ogłosił – przy wsparciu premiera Donalda Tuska – projekt, który de facto jest sposobem na spacyfikowanie niezależnych od władzy sędziów i przejęcie przez koalicję 13 grudnia kontroli nad sądami. – To będzie koniec niezawisłego sądownictwa - ostrzega sędzia Dagmara Pawełczyk-Woicka, przewodnicząca Krajowej Rady Sądownictwa. Jak koalicja 13 grudnia pacyfikuje sądy? Opisuje to Grzegorz Broński.
Groźny agent GRU Paweł Rubcow vel Pablo Gonzalez tuż przed powrotem do Rosji zapoznał się z całością materiału dowodowego zgromadzonego w jego sprawie, choć polskie władze od dawna wiedziały, że szpieg zostanie wymieniony. Pół roku wcześniej sąd uchylił areszt trojgu członkom rosyjskiej siatki szpiegowskiej, którzy następnie szybko opuścili nasz kraj. Sytuacja powoli zaczyna przypominać lata 2007–2014, gdy rosyjscy szpiedzy czuli się w Polsce jak u siebie. Dlaczego to poważne zachwianie w bezpieczeństwie narodowym - o tym w tekście Grzegorza Wierzchołowskiego.
Pierwszy raz w ponad 40-letniej historii Banku Genów Ziemniaka, strategicznej dla bezpieczeństwa żywnościowego RP instytucji, doszło do zakażenia materiału źródłowego kilku polskich gatunków ziemniaka, będących fundamentem jego hodowli w naszym kraju. O sprawie nie powiadomiono jednak prokuratury ani Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, o czym pisze Piotr Nisztor.
Wytyczne Ministerstwa Zdrowia dla lekarzy całkowicie pomijają orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 roku. Premier Donald Tusk i Izabela Leszczyna, a także minister Adam Bodnar, obchodzą prawo, wiedząc, że nie zmienią go w zakresie aborcji w tej kadencji parlamentu z powodu braku wymaganej większości. Rząd tłamsi klauzulę sumienia u lekarzy, zamierza nakładać wysokie kary na podmioty lecznicze i może doprowadzić do sytuacji, w której usuwanie nienarodzonego dziecka nastąpi nie do 12. tygodnia, jak w projekcie ustawy w Sejmie, ale do końca okresu ciąży. – Wytyczne nie są źródłem prawa – przypomina w „Gazecie Polskiej” konstytucjonalistka prof. Anna Łabno. – Na przykład dzień przed terminem porodu lekarz ginekolog będzie musiał podjąć się aborcji wyglądającej jak poród, podczas której będzie mogło dojść do urodzenia żywego, zdrowego dziecka – przytacza ginekolog, prof. Bogdan Chazan. Ginekolodzy w roli katów? O tym w przejmującym artykule Grzegorza Wszołka.
- Mam wrażenie, że jestem osamotniony w walce o większy budżet UE na rolnictwo. Zwiększenie tych środków powinno być dla Polski celem strategicznym. Za chwilę rozpocznie się polska prezydencja w UE. Nasz kraj – z tego co wszyscy mówią – ma mieć komisarza ds. budżetu. Nie wyobrażam sobie, aby budżet na rolnictwo nie został zwiększony. Widzę jednak głosy, aby część rolników wyłączyć z systemu i te środki okroić. Budżet to zadanie dla polskiego rządu – mówi Janusz Wojciechowski, ustępujący komisarz UE ds. rolnictwa. Rozmawia z nim Jacek Liziniewicz.
Tygodnik "Gazeta Polska" dostępny w wygodnej prenumeracie cyfrowej. Sprawdź ofertę prenumeraty cyfrowej TUTAJ » prenumerata.swsmedia.pl oraz pod numerem telefonu 605 900 002 lub 501 678 819.