Liberalni, euroentuzjastyczni polscy politycy i publicyści lubią twierdzić, że konserwatywni i eurosceptyczni oponenci mają takie, a nie inne poglądy, bo... za mało czytają. Problem w tym, że jest całkowicie odwrotnie. Jeśli ktoś jeszcze ma liberalne i euroentuzjastyczne poglądy, to niezawodny znak…, że nie uzupełnia swojej wiedzy.
Zazwyczaj taka osoba ogranicza swoje czytelnictwo do książek napisanych na Zachodzie i to tylko przez liberalnych autorów. Bo tylko pozostawanie w czymś w rodzaju liberalnego zaścianka może powodować, że ktoś wciąż trzyma się poglądów rodem z „Gazety Wyborczej”. Otwartość umysłu i zdolność do przyswajania nowych informacji pozwalają dostrzec problemy systemu neoliberalnego i błędy integracji europejskiej. No, ale jeśli ktoś nie potrafi swoich horyzontów poszerzyć, to będzie oskarżał innych o ich ograniczenie.