Do miasta Sopot należy blisko 200 ha lasów. Niestety władze lokalne nie dbają o drzewostan. Tylko w ciągu ostatnich 9 lat wycięto 6,5 ha lasu, a na cele nieleśne przekazano 24 ha. W lesie miejskim administrowanym przez Jacka Karnowskiego znajdziemy restauracje, rudery i… wysypisko śmieci.
Władze Sopotu lubią się przedstawiać jako ekologiczne i wrażliwe na piękno przyrody. Kilka tygodni temu prezydent Jacek Karnowski rozpisywał się o swojej wizycie w lesie.
„Serce boli, jak się jeździ na rowerze czy spaceruje po Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Piękne lasy, rozciągające się od Gdańska i Sopotu poprzez teren Gdyni, Rumii aż po Szemud i Wejherowo, raz po raz dotyka casus Szyszki. Ciągłe wycinki. Oczywiście zgodne z prawem, jednak wbrew logice, która powinna obowiązywać w parku krajobrazowym!”.
- napisał na swoim profilu na Facebooku Karnowski.
Tymczasem gorzej idzie mu zarządzanie na jego własnym podwórku. Miasto Sopot zarządza niemal 200 ha lasów. Rocznie na ten cel przeznacza 500 tys. zł. Jest to więc jeden z niewielu lasów w Polsce, do których podatnik się dokłada. Konkretnie mieszkańcy nadmorskich miejscowości płacą za hektar 2564 zł.
Dla porównania szacuje się, że hektar lasów administrowanych przez Lasy Państwowe przynosi 100 zł zysku dla Polski. Czy cena w Sopocie przekłada się na jakość? Nie bardzo. Na terenie nie stworzono właściwie żadnej infrastruktury turystycznej udostępniającej las mieszkańcom w jakiejkolwiek formie. Nie prowadzi się również żadnego typu odnowień drzewostanów. To z kolei może oznaczać, że za chwilę po prostu lasy z tego terenu znikną.
Są to drzewostany 120-140-letnie narażone na czynniki nie tylko biologiczne z uwagi na wiek, lecz także na czynniki atmosferyczne, takie jak wiatr. Może się okazać, że za kilkadziesiąt lat lasy komunalne przestaną pełnić swoją funkcję rekreacyjną. Będą stanowiły zagrożenie dla spacerowiczów i ludzi użytkujących lasy. Nie ma tam żadnych odnowień naturalnych, bo nie są wykonywane zabiegi pielęgnacyjne ani cięcia inicjujące odnowienia.
- mówi nam Bartłomiej Obajtek, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku.
Tak jak nie wykonuje się żadnych odnowień i infrastruktury rekreacyjnej, tak zupełnie nie dba się o kwestie retencji, a także bezpieczeństwa pożarowego, co jest standardem na terenach Lasów Państwowych. Nie to jest jednak najbardziej oburzające. Jak się okazuje, w lasach miejskich znajdziemy również… wysypisko śmieci.
Władze miejskie w części lasu wyrzucają materię organiczną, ale znajduje się tam także plastik. Kwestia wczoraj została zgłoszona na policję. Sprawami zarządzania miejskimi lasami w Sopocie zainteresowano również Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Swoje postępowanie prowadzi Dyrektor Regionalny Lasów Państwowych.