29 maja br. sieć obiegła informacja, że prokuratura po raz drugi umorzyła śledztwo w sprawie rzekomego mobbingu, który wobec pracowników miał stosować - jako prezes Stowarzyszenia Wiosna - ks. Jacek Stryczek. Cała afera wybuchła po reportażu Janusza Schwertnera z Onetu. Dziennikarz przez lata szedł w zaparte i przekonywał, że ksiądz dopuścił się wspomnianych czynów.
Zmowa mediów
W sobotę ks. Stryczek gościł na antenie Telewizji Republika. Podkreślił, że akcja nie była wymierzona tylko przeciwko niemu. Chodziło również o Szlachetną Paczkę, jak i instytucję budzącą zaufanie, jaką jest Kościół. Zaznaczył też, że nie tylko Onet brał udział w nagonce. Duchowny nie ma wątpliwości, że autor pierwszych z reportaży dostał konkretne polecenie i jako "cyngiel" je wykonał. Zdaniem księdza w całej operacji panowała zmowa mediów.
Sam tekst był nastawiony na to, że ja się przyznam. Byłem szantażowany, że mam się przyznać. Były to duże dolegliwości ze strony mediów. Był atak nie tylko Onetu, bo były dogadane inne media [...] tego typu media dogadują się między sobą i sobie robią zasięgi
– powiedział.
Nie tylko media
Ks. Stryczek przekazał, że w 2014 roku do Stowarzyszenia Wiosna "zostały wstawione dwie osoby". Przed samym atakiem Onetu, gdy duchowny był w delegacji, zostało zwołane spotkanie, na którym zastraszano pracowników jego osobą. Wyjaśnił, że do prokuratury zawiadomienie złożyła partia Razem, ale nie dotyczyło ono niego, a po prostu mobbingu w stowarzyszeniu. Sam ksiądz został przesłuchany dopiero po czterech latach.
Nigdy nie miałem żadnych zarzutów poza Onetem
– powiedział.
Stwierdził, że "działanie Onetu to tylko jeden z elementów tej układanki". -
Jest taka książka "Trolle Putina" o tym, jak pewna dziennikarka podpadła służbom rosyjskim i na wiele sposobów była nękana. Ja nie twierdzę, że to [w moim przypadku - przyp. red.] były służby rosyjskie, bo już pomału wiemy, jaki to fundusz za tym stał. Natomiast, to było nękanie w wielu wymiarach. Dotyczyło mojego duszpasterstwa, dotyczyło kościoła, księży, nawet rodziny. Wszędzie byli w moim życiu ci ludzie
– opowiedział gość TV Republika.
Głośne nazwiska i niesławna kancelaria
Kiedy my odzyskaliśmy Szlachetną Paczkę w lutym 2019 roku to w atmosferze nagonki medialnej, w którą niestety dużo osób uwierzyło, nastąpiła taka akcja wywrotowa, w której brała udział Sylwia Gregorczyk-Abram i Grzegorz Abram. Sylwia Gregorczyk-Abrama, lwica lewicy [...] to jest ta aktywistka... Wolne Sądy, Strajk Kobiet... skąd ona się wzięła w ogóle w katolickiej organizacji, w której my ciągle mieliśmy większość na walnym?
– wspominał ksiądz.
Przypomniał, że w całym procederze brała udział kancelaria, z którą związana jest Sylwia Gregorczyk-Abram - Clifford Chance. - Jak ja zobaczyłem wizytówkę [...] Co ogromna korporacja prawnicza ma do mnie i do "Szlachetnej Paczki"? Skąd oni się wzięli. To są ci sami, którzy zrobili wejście do Telewizji i Polskiego Radia i jeszcze do PAP-u - powiedział.
"Umierałem"
W ocenie duchownego, testowano na nim pewne sposoby dyskredytacji, ale po nim atak spadł na innych księży. Podkreślił też, że obecnie przedstawiciele Kościoła w Polsce regularnie są ofiarami szykan. Przyznał, że nagonka, której doświadczył fatalnie odbiła się na jego zdrowiu. - Ja byłem bliski śmierci, takiej normalnej. Umierałem już. Leżałem... byłem tak chory, że nie wstawałem z łóżka - wspominał.
Stres zabija w ten sposób, że atakuje kolejne organy w naszym organizmie i je zabija, zabija, zabija i ja byłam w procesie takiego zabijania mojego organizmu przez długotrwały stres. Przez trzy lata było tak, że codziennie coś się działo. Codziennie jakaś katastrofa, codziennie ktoś coś mi robił
– powiedział.
Ks. Stryczek jest zdania, że Onet powinien zostać zdelegalizowany. - Uważam, że ja wciąż żyję w wolnym kraju. Ja sobie nie pozwolę na to, żeby jakieś Axel Springer niszczył moje życie. Nie zgadzam się na to. Nie mają do tego prawa - powiedział.