- Uznaliśmy, że chcemy zorganizować ten bal, żeby być razem, żeby wspierać naszych kolegów. Piotrze, gdzie jest Piotr? Chodź do mnie - tymi słowami Kolenda-Zaleska, na co dzień tworząca materiały dla "Faktów" TVN, rozpoczęła swoje przemówienie. Zaprosiła na scenę Piotra Kraśko i ucałowała. Przewodnicząca Rady Fundacji "Charytatywny Bal Dziennikarzy" zasugerowała, że ci, których z TVP zwolniono - zostali odwołani niesłusznie. - Nie jesteśmy do kitu - podkreśliła.
W swoim wystąpieniu dziennikarka TVN ani słowem nie odniosła się do tworzenia dziennikarskiej "listy czarnych owiec", do czego wzywa lewicowa "Polityka". - Stwórz swoją własną „obywatelską listę czarnych owiec”. Polityków, „ekspertów”, rządowych dziennikarzy (...) Chodzi tu o ostracyzm społeczny (...) Należy ich wskazać i w pewnym sensie zawstydzić - nawołuje postkomunistyczny tygodnik. [WIĘCEJ NA TEN TEMAT]- Piotrek - jako w pewnym sensie symbol, no muszę cię tak nazwać, zmian, które się dokonały - jest tutaj z nami. Bardzo się cieszymy, cieszymy się, że też przyszły inne osoby, które zostały z Telewizji Publicznej zwolnione z przyczyn nie wiadomo jakich, a właściwie wiadomo jakich.
Chciałam tutaj powiedzieć, że my dziennikarze, choć jesteśmy podzieleni, to chcemy być wspólnie z tymi, których dotknęła taka krzywda i wbrew temu, co niektórzy mówią: dziennikarze nie są do kitu, a dziennikarze są solidarni. My tę solidarność dzisiaj chcemy okazać. Chciałabym prosić tylko o jedno tych kolegów, którzy może myślą inaczej niż my. Żeby chociaż przynajmniej zaprzestali tego rechotu i tego śmiania się z tych, którzy są zwalniani - powiedziała Katarzyna Kolenda-Zaleska.
ZOBACZ WIDEO:
