W telefonie instalujemy mnóstwo aplikacji. Bez niektórych nawet już nie wyobrażamy sobie życia. I nawet nie mamy pojęcia, że te najprostsze w dziecinnie łatwy sposób odzierają nas z resztek prywatności. Za naszym pełnym przyzwoleniem.
Nadszedł spokojny, piątkowy wieczór. Przed tobą weekend z rodziną. Zastanawiasz się, czy może przypadkiem gdzieś nie wyjechać. Ot, tak – spontanicznie, „porwać” żonę i dzieci. Gdzie? Najlepiej domek nad jeziorem! Po chwili podekscytowany pomysłem, zdradzasz go żonie. Sięgasz po telefon. Postanawiasz, że noclegu poszukacie wspólnie, zaraz przed zaśnięciem. Zatem wchodzisz na portale informacyjne, żeby zaspokoić ciekawość bieżącymi wydarzeniami.
Co widzisz na ekranie smartfona? Właśnie zostałeś zasypany ofertami reklam domków nad jeziorem! Ale jak to możliwe, przecież nawet jeszcze nie zacząłeś ich szukać. Czy to znaczy, że telefon cię podsłuchuje? Pewnie wielu z was przeżyło podobną sytuację. Niestety, to już niemal codzienność. Współczesna technologia i pogoń sprzedawców za klientem sprawiła, że jesteśmy kontrolowani na każdym kroku. A najczęściej to sami podajemy się jak na tacy.
Spośród wielu aplikacji, które czasem bez namysłu instalujemy w telefonie, większość ma dostęp do naszego mikrofonu. Dostęp, na który zresztą sami wyrażamy zgodę podczas instalacji lub uruchomienia. Nawet wtedy, gdy z danej aplikacji nie korzystamy. Nieświadomi, jaką krzywdę sobie wyrządzamy. No ale kto z nasz czyta regulaminy, które mają po kilka tysięcy słów? A one bardzo często zawierają zapis, który mówi o zgodzie na „analizowanie dźwięków otoczenia” w celu „optymalizacji usług”. A to nic innego, jak właśnie w pełni legalne "podsłuchiwanie" naszych rozmów, żeby w konsekwencji podsyłać nam reklamy „uszyte” na naszą miarę.
Warto pamiętać, że niektóre zasady na świecie nie zmieniają się nigdy. Pamiętaj: nie ma nic za darmo. Tak było setki lat temu, tak jest i w świecie cyfrowym. Teoretycznie za „darmowe” aplikacje, które instalujesz w telefonie, nie płacisz nic. Ale w praktyce monetą jest twoja prywatność. Najzwyklejsze aplikacje takie jak latarka czy prosty edytor zdjęć zbierają o tobie mnóstwo informacji.
Sporo aplikacji do rozpoznawania obrazów ma dostęp, który też sami im dajemy, do aparatu fotograficznego w urządzeniu. Zbierają w ten sposób informacje o miejscach, które odwiedzamy najczęściej, o tym, co znajduje się w tle naszych zdjęć, jakie pokarmy najczęściej jemy czy marki, które najczęściej kupujemy.
Niestety, bardzo podobnie rzecz się ma z komunikatorami. Tam również następuje analiza naszych treści, żeby lepiej dopasować reklamy, którymi potem jesteśmy dosłownie zasypywani. Nawet jeżeli wiadomości są zaszyfrowane, to metadane, takie jak to z kim rozmawiamy najczęściej i o czym, są zbierane i analizowane.
Czy w świecie cyfrowym w ogóle można ochronić swoją prywatność? To niezwykle trudne zadanie, ale warto spróbować.
Przede wszystkim trzeba sprawdzić uprawnienia, jakie nadaliśmy wszystkim aplikacjom zainstalowanym w telefonie. Najlepiej w ustawieniach telefonu wyłączyć im dostęp do mikrofonu i kamery, a także lokalizacji.
Niby banał, ale często zapominamy o tym, żeby korzystać tylko z zaufanych aplikacji, pochodzących z zaufanych źródeł. Warto przy tej okazji przed instalacją poczytać opinie innych internautów. Jeśli podczas instalacji, aplikacja wymaga od ciebie więcej danych, lepiej zrezygnuj.
Korzystaj nie tylko z najbardziej znanych i komercyjnych przeglądarek. Są na rynku mniej popularne, ale dużo bardziej skoncentrowane na chronieniu twojej prywatności. Wyłącz też opcję śledzenia reklam.