Blisko stukrotnie interweniowali podczas wakacji w Beskidach ratownicy GOPR. Najczęściej pomagali turystom przy drobniejszych urazach kończyn, których doznali na szlakach – poinformował zastępca naczelnika grupy beskidzkiej Tomasz Jano.
"Mieliśmy dość pracowite wakacje. Pod względem liczby interwencji były one porównywalne z ubiegłorocznymi. (...) Niestety, w górach mieliśmy wypadek śmiertelny rowerzysty"
– powiedział.
Sześciokrotnie ratownicy pomagali w wakacje paralotniarzom. Aż cztery interwencje podejmowano 29 lipca. Dobra pogoda ściągnęła wówczas na górę Żar w Międzybrodziu Żywieckim wielu miłośników tego ekstremalnego sportu. Aż pięciu paralotniarzy skończyło lot na czubkach wysokich drzew. Goprowcy musieli ich stamtąd ściągać. Większość nie została poszkodowana, tylko jeden miał uraz nogi.
Sporo interwencji wiązało się z pomocą chorym w schroniskach i trudno dostępnych rejonach. Ratownicy wyruszali 23 razy. Pod koniec lipca pomogli m.in. 70-letniemu mężczyźnie z Sidziny, którego przygniotło drzewo. O własnych siłach dotarł do domu, ale obrażenia były na tyle poważne, że niezbędna była pomoc lekarza. Mężczyzna mieszkał w niedostępnym dla karetki terenie. Transportem musieli zająć się goprowcy.
Ratownicy udzielili pomocy dziesięciu rowerzystom, którzy korzystali z górskich tras w Beskidach. Jeden z wypadków okazał się śmiertelny. O dużym szczęściu może natomiast mówić młody rowerzysta, który upadł, zjeżdżając z Żaru. Uszkodził sobie kręgosłup i nie mógł poruszać nogami. Na pokładzie śmigłowca trafił do szpitala, gdzie wrócił do zdrowia.
Ośmiokrotnie ratownicy wyruszali na wyprawy poszukiwawcze. Wszystkie zakończyły się pomyślnie.
Grupa Beskidzka GOPR zrzesza ok. 400 ratowników. Działa na terenie od Bramy Morawskiej po Babią Górę.