Ekoaktywista chciał udowodnić, że - z winy leśników, którzy zniszczyli legowisko niedźwiedzia - gawra jest pusta. Nie była. Zwierzę zaatakowało, na pomoc ruszyli leśnicy. - Niezła ironia losu - pseudoekolodzy szczuli na leśników, GOPR i policjantów, a teraz ci ludzie ratują im życie. Będzie Nagroda Darwina? - pisze w mediach społecznościowych rzecznik prasowy Lasów Państwowych Michał Gzowski.
Dwaj aktywiści Inicjatywy Dzikie Karpaty i Fundacji Siła Lasu zakłócili spokój niedźwiedzia i... musieli uciekać.
- Do ataku drapieżnika doszło, gdy 56-latek był sam. Najprawdopodobniej znalazł się zbyt blisko gawry niedźwiedzia
– informowała komisarz Aleksandra Wołoszyn-Kociuba, rzeczniczka policji w Ustrzykach Dolnych.
"Mężczyzna zaczął głośno krzyczeć. Jego znajomy rzucił się na pomoc koledze. Minął się z uciekającym niedźwiedziem, ale drapieżnik go nie zaatakował" – wskazywała rzeczniczka policji w Ustrzykach Dolnych.
Do sprawy odniósł się rzecznik prasowy Lasów Państwowych Michał Gzowski.
- Fotopułapka uchwyciła atak niedźwiedzia na ekoaktywistę. Chciał udowodnić, że gawra jest pusta bo leśnicy zniszczyli jego siedlisko. Niezła ironia losu - pseudoekolodzy szczuli na leśników, GOPR i policjantów, a teraz ci ludzie ratują im życie. Będzie Nagroda Darwina?
- napisał w mediach społecznościowych.
Fotopułapka uchwyciła atak niedźwiedzia na ekoaktywistę. Chciał udowodnić, że gawra jest pusta bo leśnicy zniszczyli jego siedlisko. Niezła ironia losu - pseudoekolodzy szczuli na leśników, GOPR i policjantów, a teraz ci ludzie ratują im życie.
— Michał Gzowski (@GzowskiMichal) November 15, 2023
Będzie Nagroda Darwina? pic.twitter.com/ig32fe05Ne