Głębia symboli, przedziwne piękno splatających się ze sobą przepowiedni, zdarzeń i ich konsekwencji objawiają się każdemu, kto próbuje pojąć tajemnicę życia, śmierci i zmartwychwstania Jezusa. A wszystko zbiera się i kumuluje w przestrzeni Grobu Chrystusa, miejscu rozstrzygnięć odwiecznych problemów, miejscu odpowiedzi na rozterki i pytania. Miejscu, w którym trudna historia ludzkości znajduje pełne nadziei rozwiązania.
Golgota, wzgórze czaszki – to początek i kres dziejów człowieka. Jakże trudno jest słowami opowiedzieć tajemnicę, którą mistrzowie obrazowania przekazują z łatwością przy pomocy znaków, symboli i alegorii. Dlaczego Golgota jest miejscem czaszki, dlaczego na tak wielu krucyfiksach widzimy u stóp Krzyża szczerzący zęby czerep i skrzyżowane piszczele? Dlaczego słuchamy, że „śmierć, która na drzewie wzięła początek, na drzewie też została pokonana”?
Miejsce triumfu i klęski śmierci
Odpowiedź znajdujemy w pięknej, nieco zapomnianej opowieści o starym Adamie. Otóż Adam, Boże dziecię, korona stworzenia, przez kilkaset lat życia po wygnaniu z raju, nie do końca pojmował konsekwencje swego grzechu i Bożej klątwy. Dopiero, gdy opuściły go siły i zaczął umierać, zrozumiał co się dzieje. Ogarnęło go przerażenie. Skłonił więc swego syna Seta, by ten odnalazł raj i rosnące w jego centrum drzewo życia, zerwał owoc i przyniósł go ojcu, ratując pierwszego człowieka od śmierci. Posłuszny Set ruszył w drogę: lecz w bramie raju wciąż czuwał anioł z ognistym mieczem broniąc dostępu do wiecznego życia. Adam umarł, ale gdy bliscy mieli go złożyć do grobu, pojawił się anioł i włożył mu w usta nasionko z rajskiego drzewa. Z nasionka wyrosło drzewo, na którym ukrzyżowany został Chrystus. Tak dzieje człowieka zatoczywszy wielką pętlę domknęły się: śmierć Chrystusa zmazała śmiertelny grzech Adama. Wspaniale historię tę namalował Piero della Francesca na fresku w kościele w Arezzo. Patrząc na owo dzieło można pełniej zrozumieć to, co działo się na Wzgórzu Czaszki w ciągu trzech niezwykłych dni żydowskiego miesiąca nisan I dlaczego przez średniowiecznych kartografów ukazywane było ono jako środek świata.
Ogród blisko wzgórza
„A na miejscu, gdzie go ukrzyżowano był ogród, w ogrodzie zaś nowy grobowiec, w którym jeszcze nikt nie był złożony”. Zobaczmy tę scenę: lada moment zacznie się szabas, trzeba się bardzo spieszyć. Tajemny uczeń Chrystusa, Józef z Arymatei wraz z Nikodemem i najmłodszym z apostołów Janem, delikatnie, ale stanowczo zabierają ciało Nauczyciela z kolan rozpaczającej Matki i niosą kilkadziesiąt metrów dalej. Słońce chyli się ku horyzontowi, oni zaś w pośpiechu, namaszczają ciało mieszaniną mirry i aloesu – nawet nie obmyli go dokładnie z krwi – owijają w płótna i składają w grobie znajdującym się w ogrodzie należącym do Józefa. Ogród czy – jak chcą niektórzy – cmentarz? Niewykluczone, że jedno i drugie. Położony na wzgórzu, w którego skalistym zboczu wykuwano grobowce. Każdy – zgodnie ze zwyczajem – składał się z przedsionka i właściwej komory grobowej z półką, na której składano ciało. Ewangeliści Łukasz i Jan opisując scenę, kiedy uczniowie zaalarmowani przez niewiasty przybywają w niedzielny poranek do pustego grobu, używają słowa sprawiającego, że zaczynamy zastanawiać się nad konstrukcją miejsca spoczynku Pana. Otóż stwierdzają oni, że Piotr nachyla się nad grobem, a widząc płótna i chusty stwierdza, że grób jest pusty. Owo nachylenie się apostoła, sugeruje, że grób nie był pieczarą czy sztuczną jaskinią, lecz dołem w ziemi. Te dwie koncepcje znalazły swe odbicie w ikonografii Zmartwychwstania: jedni malarze ukazują Chrystusa nad grobowcem w formie sarkofagu – wokół którego, leżą porażeni strażnicy – inni zaś malują go wychodzącego z jaskini. Dziś trudno rozstrzygnąć tę kwestię, bowiem pierwotne ukształtowanie okolic grobu Chrystusa zostało bardzo zmienione w IV wieku.
A więc ogród czy cmentarz? – spróbujmy jeszcze tę kwestię rozstrzygnąć. Przybywająca w niedzielny poranek do grobu Maria Magdalena spotyka tajemniczego człowieka wyglądającego jak ogrodnik. Po chwili konsternacji rozpoznaje w nim Chrystusa, rzuca się na kolana, chce objąć nogi Pana i słyszy słowa „Noli me tangere!” – „Nie dotykaj mnie!”. Nie może bowiem śmiertelnik bezkarnie obcować z istotą sakralną, z bóstwem w czystej postaci. Spotkanie to i postać jaką przybrał Chrystus, nakazuje nam przyznać, że posesja Józefa z Arymatei, nawet jeśli znajdowały się na niej grobowce, wciąż była ogrodem...
Cały artykuł Tomasza Panfila można przeczytać w najnowszym wydaniu tygodnika Gazeta Polska