Ambasador Polski we Włoszech Anna Maria Anders była gościem specjalnego wydania programu "W Punkt" Telewizji Republika. - Sytuacja jest bardzo, bardzo poważna. Co wieczór słuchamy tego raportu z danymi, jest coraz gorzej. Oni sami nie wiedzą, co mają jeszcze więcej robić - powiedziała w rozmowie z redaktor Katarzyną Gójską.
We Włoszech, europejskim kraju najciężej dotkniętym pandemią koronawirusa, w ciągu ostatniej doby zmarły 793 osoby. Łączna liczba zmarłych wzrosła do 4825. Obecnie w całym kraju zakażonych jest ponad 42 tysiące ludzi. W ciągu jednego dnia zanotowano 4821 nowych potwierdzonych przypadków koronawirusa. Hospitalizowanych jest ponad 17 tysięcy osób, a 22 tysiące przebywa w domowej izolacji. Niezależnie od dużej liczby chorych, włoska służba zdrowia boryka się też z brakami sprzętowymi i materiałów medycznych.
- Sytuacja jest bardzo, bardzo poważna. Co wieczór słuchamy tego raportu z danymi, jest coraz gorzej. Oni sami nie wiedzą, co mają jeszcze więcej robić. Wszystko zamykają, absolutnie wszystko. Problem z Włochami był taki,że oni byli pierwsi i wszyscy uczą się na ich błędach. Cieszę się, że polski rząd zareagował w porę
- powiedziała ambasador RP we Włoszech.
- Tutaj po prostu ludzie nie zdawali sobie sprawy z tego. Spory polityczne też nie pomogły, bo jedni mówili tak, inni tak
- dodała, mówiąc o działaniach Włochów.
Anna Maria Anders podkreśliła, że najtrudniejsza sytuacja we Włoszech jest w regionie Lombardii.
- 60 procent przypadków jest w Lombardii i szpitale sobie nie dają rady. Nie mają maseczek, respiratorów. Ważne, żeby wszyscy słuchali się żeby zostać w domu. My w ambasadzie się tego trzymamy. Najważniejsze żeby się nie zarazić
- mówiła.
- Musimy się modlić, żeby nie było epidemii, bo im brakuje szpitali. Czekamy, modlimy się, że to się nie przerzuci na południe i żeby był jakiś pozytywny sygnał z północy Włoch, bo jest coraz gorzej
- zakończyła.