Nietypowy sposób na spotkania towarzyskie postanowiono "przetestować" (bez powodzenia) w Toruniu. Klienci jednego z pubów wpuszczani byli przez pracującą tam osobę tylnymi drzwiami. Sprawa znajdzie swój finał w sądzie, a osoby, które nie respektowały obostrzeń dotyczących epidemii koronawirusem, mogą zapłacić po 5000 złotych grzywny.
Pub jest w śródmieściu Torunia. Policjanci postanowili sprawdzić, dlaczego kilka osób wchodzi do niego tylnymi drzwiami. Pracownica lokalu nie chciała wpuścić ich do środka, twierdząc, że jest tam tylko z jedną inną osobą. Funkcjonariusze w to jednak nie uwierzyli i postanowili przeszukać lokal. Tam zastali pięć osób, które nie były w stanie wytłumaczyć swojej obecności w pubie w trakcie epidemii.
- Pracownica jednego z osiedlowych pubów w rejonie działania komisariatu Toruń-Śródmieście wpuszczała klientów tylnymi drzwiami. Ani ona, ani wpuszczone przez nią osoby nie potrafiły wytłumaczyć swojej obecności w lokalu. Teraz wszyscy muszą się liczyć z odpowiedzialnością za złamanie przepisów kodeksu wykroczeń. O wysokości kary, która może wynieść nawet 5000 zł, jak w każdym takim przypadku zdecyduje sąd
- poinformowała podinsp. Wioletta Dąbrowska z toruńskiej policji.
- Teraz policjanci z Komisariatu Policji Toruń-Śródmieście prowadzą czynności wyjaśniające w tej sprawie. Osoby przebywające w lokalu muszą się liczyć z tym, że skierują wniosek do sądu o ich ukaranie za złamanie przepisów kodeksu wykroczeń dotyczących nowych rozporządzeń. Należy pamiętać, że za ten czyn może grozić grzywna nawet do 5000 złotych
- dodała.