W czasie pandemii Archidiecezja Poznańska organizuje pomoc dla mieszkańców Kibeho w Rwandzie po to, aby miejscowa ludność mogła przeżyć. Pomoc dla mieszkańców Rwandy przez wiernych z Poznania trwa od trzech lat. Na miejscu pracują polscy misjonarze, a Kościół w Rwandzie wspiera setki szkół i szpitali oraz organizuje pomoc charytatywną dla najbiedniejszych.
Rwanda jest położona w środkowej Afryce na górzystym terenie. Jest bardzo gęsto zaludniona. Powierzchnia kraju jest wielkości województwa wielkopolskiego, a mieszka tu 11 mln osób. To w kwietniu 1994 r. doszło tu do jednego z największych ludobójstw w XXw. Masakra ludności z plemienia Tutsi dokonana przez plemię Hutu pochłonęła według różnych szacunków od 800 tys. do 1 mln ofiar. Kolejne 2 mln Tutsi uciekły do sąsiedniego Konga, Tanzanii i Zairu.
Wielkim szokiem było to, że dokonywano masakr w kościołach, co wcześniej mimo konfliktów etnicznych się nie zdarzało.
– W poprzednich latach ludzie chowali się w kościołach i tam byli bezpieczni, bo było to miejsce święte – mówi ks. Dawid Stelmach, dyrektor Papieskich Dzieł Misyjnych z Poznania, który był dwukrotnie w Rwandzie. – Fala zdziczenia i szaleństwa była tak duża, że mordowano także w świątyniach. Zdarzało się też, że księża występowali przeciwko swoim parafianom, ale było to na tle porachunków plemiennych. Takich przypadków było kilka. Jednak trzeba też powiedzieć, że na 1000 duchownych w Rwandzie w czasie ludobójstwa zginęło aż 250 księży i zakonnic. Przykładem męczeńskiej śmierci jest siostra Felicite, która była z plemienia Hutu, ale poszła na śmierć ze swoimi podopiecznymi z plemienia Tutsi – mówi „Codziennej” ks. Stelmach.
Dwadzieścia sześć lat po ludobójstwie sytuacja ekonomiczna w Rwandzie się poprawiła. Pojawili się zagraniczni inwestorzy, także polscy, ale dotyczy to stolicy – Kigali i większych miast.
– Wygląda to tak, że bardzo dobra pensja to ok. 200 euro w Kigali. Na prowincji zarabia się cztery razy mniej, a bezrobocie sięga ponad 30 proc. i ludzie żyją w nędzy. Nie ma dróg, prądu, po wodę mieszkańcy wiosek czasem muszą iść pół godziny, żeby zaczerpnąć jej ze strumyka. Na prowincji Rwandyjczyk je tylko jeden posiłek dziennie
– opisuje ks. Dawid Stelmach.
Jak mówi ksiądz Dawid, rwandyjski Kościół jest zaangażowany w pomoc społeczną, wspieranie służby zdrowia i oświaty.
– W niektórych prowincjach Kościół prowadzi połowę szkół. Podobnie jest z prowadzeniem placówek medycznych i szpitali – mówi duchowny.
Archidiecezja Poznańska pomaga Kościołowi w Rwandzie od 2017 r., poproszona o to przez pallotyna o. Zdzisława Prusaczyka. Ojcowie pallotyni od kilkunastu lat opiekują się nowo powstałym sanktuarium Matki Bożej w Kibeho. W miejscu tym w latach 1981–1983 miały miejsce objawienia Matki Bożej i zostały uznane przez Kościół jako autentyczne za pontyfikatu Jana Pawła II. Matka Boża wzywała wtedy do nawrócenia i pokuty, bo „świat działa na własną zgubę, wkrótce wpadnie w otchłań, to znaczy pogrąży się w niezliczonych i nieustających nieszczęściach”.
Ze zbiórek organizowanych przez archidiecezję poznańską są dożywiane dzieci w Kibeho, powstało przedszkole, zasadzono dwuhektarowy sad. Celem tej szkółki jest nie tylko dożywianie, lecz także zapoznanie uczniów z uprawą warzyw i owoców, a następnie rozdawanie im sadzonek do przydomowych ogródków.
Pandemia koronawirusa szczególnie dotknęła prowincje Rwandy. – Pozamykane są prowincje, nie wolno przemieszczać się między miastami – mówi ks. Stelmach. Mieszkańcy stracili możliwość codziennego zarobku, który pozwalał im wyżywić ich rodziny. Prawdopodobnie nikt tam nie umrze od koronawirusa, ale z braku jedzenia.
Dlatego Papieskie Dzieła Misyjne rozpoczęły zbiórkę pieniędzy na pomoc w dożywianiu mieszkańców Kibeho.
– Pieniądze ze zbiórki przekażemy ojcom pallotynom, a oni kupią za to żywność i środki czystości, bo tego teraz bardzo brakuje. Nawet niewielka wpłata może uratować życie tych ludzi mówi ks. Dawid.
Tekst ukazał się w poniedziałkowym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie".