Po antysemickim zamachu terrorystycznym w Halle niemieccy Żydzi boją się o życie. - Moje życie jest dla mnie ważniejsze od modlitwy, więc lepiej zostać w domu. (...) Życie żydowskie odbywa się dziś wyłącznie za grubymi murami - mówi przewodniczący gminy żydowskiej w Dessau, Alexander Wassermann w poruszającym reportażu opublikowanym przez niemiecki portal dw.com
W środę uzbrojony neonazista Stephan Balliet próbował wedrzeć się do synagogi w Halle. Po nieudanej próbie sforsowania drzwi świątyni otworzył ogień do ludzi na ulicy. Dwie osoby nie żyją, a dwie zostały ranne. Po pościgu napastnik został schwytany przez policję.
Do ataku doszło w czasie jednego z najważniejszych z najważniejszych żydowskich świąt - Jom Kipur.
Zamachowiec, 27-letni Stephan Balliet przyznał się do popełnionych czynów i potwierdził też, że działał z pobudek antysemickich.
Śledztwo dotyczące ataku w Halle przejęła prokuratura federalna w Karlsruhe, której podlegają m.in. sprawy związane z zamachami terrorystycznymi.
Portal dw.com opublikował reportaż, w którym przedstawia tragiczną wręcz sytuację niemieckich Żydów. Po zamachu terrorystycznym w Halle "członkowie gminy żydowskiej we wschodnoniemieckim Dessau boją się o życie", a miejscowe władze nie kwapią się z pomocą.
Przewodniczący gminy żydowskiej w Dessau (położonym ok. 50 km od Halle, gdzie doszło w środę do ataku terrorystycznego, wymierzonego w Żydów) Alexander Wassermann twierdzi, że wszyscy jej członkowie są zszokowani i się boją.
– Mamy tutaj wielu starszych ludzi, którzy mówią sobie: "moje życie jest dla mnie ważniejsze od modlitwy, więc lepiej zostać w domu".
- mówi Wassermann.
Jak dodaje, miał w swoim życiu wiele do czynienia z antysemityzmem, w tym również groźbami ze strony neonazistów. Wskazuje także, że przesyłki pocztowe ze swastykami i zdjęciami Hitlera nie należą do rzadkości, ale jednocześnie dodaje, że postawa władz w tej sprawie jest bierna i niewystarczająca. - Nie jesteśmy w stanie zmienić tej sytuacji, nie mamy do tego sił. Co możemy zrobić? - mówi reporterom dw.com Wassermann.
- Członkowie gminy żydowskiej chcą jedynie w spokoju wyznawać swoją wiarę. Są dumni z tego, co udało im się zbudować. A raczej odbudować – życie żydowskie w Dessau odgrywało kiedyś ważną rolę. Tutaj urodził się zarówno filozof Mojżesz Mendelsohn jak i Kurt Weill, twórca "Opery za trzy grosze". Ojciec Weilla był tutaj kantorem – w mieście, w którym z obawy przed przemocą życie żydowskie odbywa się dziś wyłącznie za grubymi murami.
- podkreślił Alexander Wassermann.