Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Zbyt zbliżony wynik Bidena i Trumpa. O wyniku wyborów w USA mogą zadecydować sądy

Wszyscy eksperci zgadzają się, że nadchodzące wybory prezydenckie w USA będą bardzo bliskim wyścigiem obu kandydatów – Joe Bidena i Donalda Trumpa. Może się okazać, że o ich wynikach zdecydują sądy.

zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne
Morgan4uall / CC0

Na tegoroczne wybory prezydenta w Stanach Zjednoczonych, podobnie jak na wszystkie inne aspekty życia, ogromny wpływ miała pandemia koronawirusa. Nie tylko stała się jednym z głównych tematów kampanii wyborczej w USA i utrudniła kandydatom spotkania z wyborcami, ale wpłynęła także na to w jaki sposób ludzie głosują. Wiele osób obawiając się infekcji postanowiła oddać głosy korespondencyjnie. Jak na razie głosy w ten sposób oddało około 90 milionów Amerykanów, co jest absolutnym rekordem.

Głosowanie korespondencyjne nie jest w USA niczym niezwykłym, w poprzednich wyborach głosy w ten sposób oddawały osoby które z różnych powodów nie mogły pojawić się osobiście w lokalach wyborczych. Nigdy jednak głosowanie korespondencyjne nie przyjęło takiej skali i dla wszystkich jest jasne, że amerykańska poczta – instytucja, która skądinąd nie słynie z efektywności – będzie miała z nimi duży problem. Dlatego w wielu miejscach pojawił się problem do kiedy powinno się czekać na dostarczenie głosów korespondencyjnych. Republikanom zależy na tym, żeby ich liczenie zamknąć jak najszybciej, gdyż według szacunków 2/3 głosów korespondencyjnych zostało oddanych na Bidena, lewica z tego samego powodu chce je liczyć jak najdłużej. W wielu miejscach USA zadecydują więc o tym sądy.

Najgłośniej zrobiło się o Wisconsin, gdzie lewicowe władze chciały liczyć głosy korespondencyjne wysłane najpóźniej w dniu wyborów, które dojdą w następnych dniach. Sąd apelacyjny uznał, że wprowadzenie takiej zmiany tuż przed wyborami nie powinno mieć miejsca. Sprawa trafiła w końcu przed Sąd Najwyższy, a ten dzięki konserwatywnej większości utrzymał wyrokiem 5 do 3 tamten wyrok, co oznacza, że w tym stanie będą liczone tylko głosy, które poczta zdąży dostarczyć do dnia wyborów. Dla odmiany w Północnej Karolinie takie głosy będą mogły być liczone nawet jak dotrą dziewięć dni po wyborach – Sąd Najwyższy odmówił rozpatrzenia skarg stanowych Republikanów, kampanii Trumpa i Republikańskiego Komitetu Narodowego, tym samym utrzymując zarządzenie stanowej rady wyborczej.

Równie ostra walka odbyła się o przepisy w rządzonej przez lewicę Pensylwanii. Tamtejsze władze zgodziły się na liczenie głosów korespondencyjnych które dotrą do trzech dni po wyborach. Stanowi Republikanie chcieli aby Sąd Najwyższy rozpatrzył ten przepis w trybie pilnym ale ten nie wyraził na to zgody – pomimo tego, że trzech konserwatywnych sędziów uznało, że istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że ten przepis łamie amerykańską konstytucję. Republikanom udało się za to wygrać sprawę przed stanowym sądem najwyższym dzięki której niepoprawnie zapakowane głosy korespondencyjne nie będą liczone – co ich zdaniem pomoże w walce z ewentualnymi fałszerstwami wyborczymi.

Takich procesów toczy się przed sądami więcej i przy tak zbliżonych wynikach sondażowych kandydatów każdy z nich może zadecydować o tym kto będzie następnym prezydentem USA. Ale nie tylko wyroki w sprawie deadline'u na głosy korespondencyjne mogą mieć na to wpływ. Równie istotny może okazać się chociażby wyrok z Florydy dotyczący prawa głosu dla byłych więźniów. W tym kluczowym stanie byli przestępcy odzyskują prawo głosu dopiero wtedy, kiedy nie tylko odbędą karę ale także opłacą wszelkie grzywny, koszty sądowe etc. Przestępcy to w USA żelazny elektorat Demokratów, więc lewica zaskarżyła ten przepis do sądu twierdząc, że to nielegalne pobieranie opłat za udział w wyborach. Sąd niższej instancji zgodził się z tą argumentacją ale sąd apelacyjny uznał, że władze stanowe miały prawo wprowadzić taki zapis, co pozbawiło ok. 900 tysięcy byłych przestępców prawa do głosu – a to znacznie zwiększyło szanse na zwycięstwo Trumpa.

Republikanom udało się także zwyciężyć w Teksasie. W tym stanie gubernator Gregg Abbot uznał, że liczba specjalnych skrzynek, w których można osobiście wrzucić głos korespondencyjny, będzie ograniczona do jednej na hrabstwo. Republikanie od dawna ostrzegają, że takie skrzynki to większe ryzyko oszustw ale lewica zaskarżyła tę decyzję twierdząc, że ogranicza to prawo do głosowania. Stanowy Sąd Najwyższy uznał, że tak nie jest gdyż dostępne są również inne metody wczesnego oddania głosu. Lewicy nie udało się również zablokować sądownie tego, że w Teksasie osoby chcące oddać głos korespondencyjnie muszą mieć ku temu istotne powody, jak chociażby podeszły wiek czy stan zdrowia.
 

 



Źródło: Reuters

Wiktor Młynarz