Rzecznik sił zbrojnych Zimbabwe w oświadczeniu wygłoszonym dziś nad ranem w państwowym radiu i telewizji ZBC zdementował pogłoski, jakoby wojsko dokonało zamachu stanu. Podkreślił, że celem akcji są \"kryminaliści\" w otoczeniu prezydenta Mugabe, a sam prezydent jest bezpieczny.
- Chcemy bardzo jasno oświadczyć, że nie jest to wojskowy zamach stanu. Naszym celem są jedynie kryminaliści, którzy dokonują przestępstw powodujących cierpienia społeczne i gospodarcze w kraju i spowodowanie, aby wymierzono im sprawiedliwą karę
- powiedział oficer.
Oh Zimbabwe pic.twitter.com/vEaOdMFGyA
— Awan (@Awan_ken) 15 listopada 2017
- Spodziewamy się, że sytuacja unormuje się jak tylko wykonamy naszą misję
- dodał. Wezwał aby w kościołach modlono się o ojczyznę. Według rzecznika, 93-letni prezydent Robert Mugabe i jego rodzina są bezpieczni i nic im nie grozi. Obserwatorzy podkreślają jednak, że sytuacja pozostaje niejasna i wciąż nie wiadomo, kto dowodzi akcją wojska.
W Harare słychać było przynajmniej trzy silne wybuchy, ulice patrolowane są przez żołnierzy i pojazdy opancerzone. Wojsko zajęło też gmach państwowego radia i telewizji ABC.
#Zimbabwe Army mechanised units deployed along Samora Machel Ave, central #Harare pic.twitter.com/kRdhVTiS37
— Zimbabwe_In_Pictures (@ZimbabwePics) 15 listopada 2017
Wcześniej dowódca sił zbrojnych Zimbabwe gen. Constantino Chiwenga zagroził interwencją wojskową motywując ją koniecznością położenia kresu czystkom w rządzącej partii Afrykański Narodowy Związek Zimbabwe - Front Patriotyczny (ZANU-PF). Ofiarami tych czystek mieli padać sojusznicy generała i wiceprezydenta Emmersona Mnangagwy.
Chiwenga otwarcie rzucił wyzwanie prezydentowi Mugabe, gdy ten zdymisjonował Mnangagwę. Był on uważany za następcę i głównego rywala 93-letniego Mugabe. Ich rywalizacja doprowadziła do rozłamu w łonie partii rządzącej. Mnangagwa, który miał poparcie armii, uciekł za granicę twierdząc, że obawia się o swoje życie.
Obecnie najmocniejszą kandydatką jest żona prezydenta, dużo od niego młodsza, ambitna Grace Mugabe. Popierająca ją frakcja ZANU-PF dąży do zwolnienia ponad 100 wysokich rangą funkcjonariuszy państwowych uważanych za stronników zdymisjonowanego wiceprezydenta.
Mugabe, który sprawuje rządy w kraju od 37 lat, określany jest jako "Wielki Stary Człowiek" afrykańskiej sceny politycznej. Jednak poza Afryką, a zwłaszcza na Zachodzie, Mugabe uważany jest za despotę, którego autokratyczne rządy doprowadziły do katastrofalnej sytuacji gospodarczej kraju i który chwyta się wszelkich sposobów aby utrzymać się przy władzy.
Departament Stanu USA wezwał we wtorek strony konfliktu w Zimbabwe do "spokojnego i pokojowego" rozwiązania spornych problemów. Ambasada USA w Harare wezwała obywateli amerykańskich przebywających w Zimbabwe do "pozostawania w bezpiecznych miejscach" do czasu dalszych zaleceń. Pracownikom ambasady polecono, aby dziś pozostali w domach "ze względu na niepewną sytuację polityczną".