Jeżeli w tak dużym kraju jakim jest Francja, można wyeliminować z wyborów jednego z kluczowych polityków, w dodatku prowadzącego w sondażach, to siłą rzeczy można spodziewać się podobnych sytuacji w innych państwach. Pamiętajmy też o tym, co wcześniej stało się w Rumunii. To sytuacje bezprecedensowe, niespotykane wcześniej w Europie – mówi portalowi Niezależna.pl Kacper Kita, ekspert ds. Francji, publicysta portalu Nowy Ład.
Sąd w Paryżu uznał dziś liderkę francuskiej prawicy Marine Le Pen winną sprzeniewierzenia funduszy publicznych w procesie dotyczącym fikcyjnego zatrudniania asystentów eurodeputowanych. Za winnych sąd uznał również ośmiu współoskarżonych z Le Pen. Kara to 4 lata więzienia, w tym 2 lata w zawieszeniu.
Sąd orzekł także o zakazie udziału liderki francuskiej prawicy i innych oskarżonych w wyborach we Francji. Zakaz będzie egzekwowany natychmiast i będzie obowiązywał przez 5 lat. To oznacza, że Le Pen nie będzie mogła startować w wyborach prezydenckich w 2027 roku.
Orzeczenie przez sąd natychmiastowego wykonania kary oznacza, że zakaz obowiązuje nawet w przypadku apelacji, tj. odwołanie się od wyroku nie zawiesiłoby tej kary.
BREAKING:
— Visegrád 24 (@visegrad24) March 31, 2025
French court sentences Marine Le Pen to 4 years in prison, 2 of which will be served in house arrest with an ankle monitor.
She is also banned from running in the presidential election in 2027, which she is currently the favourite to win acclaimed to opinion polls. pic.twitter.com/qK1vqnhKbs
Sama zainteresowana opuściła salę posiedzeń sądu przed odczytaniem wyroku w całości i zanim ogłoszony został wymiar kary dla niej. Przybyła później do siedziby Zjednoczenia Narodowego (RN), lecz nie wypowiedziała się dla dziennikarzy zgromadzonych przed budynkiem. Ma to zrobić dziś wieczorem w stacji TF1.
Je serai ce soir l'invitée du 20h de TF1.
— Marine Le Pen (@MLP_officiel) March 31, 2025
Mamy do czynienia z bezprecedensową sytuacją, w której z wyborów prezydenckich wyklucza się liderkę opozycji, prowadzącą w sondażach – mówi portalowi Niezależna.pl Kacper Kita, ekspert ds. Francji, publicysta portalu Nowy Ład.
Nasz rozmówca wskazuje na podobieństwa i różnice w wyroku francuskiego sądu z wydarzeniami w Rumunii, gdzie sąd najpierw unieważnił wybory prezydenckie, a następnie zabronił ponownego startu Călinowi Georgescu. Rumuński polityk wygrał anulowaną pierwszą turę wyborów i był liderem sondaży przed zaplanowaną na maj wyborczą powtórką.
Oczywiście polityczne analogie nasuwają się same. W Rumunii jesteśmy niemal pewni, że Georgescu byłby prezydentem, gdyby nie ta decyzja sądu. W przypadku Francji wybory odbędą się dopiero za dwa lata. Decyzja wobec rumuńskiego polityka odbyła się ad hoc – nic mu nie udowodniono, a wykluczono. Tu mieliśmy do czynienia z procesem. Ponadto zarzuty dla Marine Le Pen są znacznie mniej poważne niż w przypadku Georgescu. Jego oskarżano o powiązania z Rosją. Tu chodzi o kwestie administracyjne, czy Le Pen jako europoseł mogła zatrudniać jako swoich asystentów np. ochroniarzy. Sprawa dotyczy kilku milionów euro, co z punktu widzenia państwa nie jest dużą kwotą.
– wyjaśnia Kita.
Przez większość Francuzów cała sprawa jest uznawana za motywowaną politycznie. Co więcej, nawet francuska lewica, która otwarcie przyznaje, że nie zgadza się z Marine Le Pen, wydała oświadczenie, że każdy powinien mieć prawo do odwołania się od kary. Tymczasem zakaz startu w wyborach wszedł w życie natychmiast.
– dodaje.
Marine Le Pen cały czas będzie posłem, bo kara wyklucza ją ze startu w kolejnych wyborach, ale nie przerywa mandatu poselskiego. Nadal będzie też szefową największego klubu we francuskim Zgromadzeniu Narodowym.
– uzupełnia.
Zdaniem eksperta, taki scenariusz otwiera drogę do kandydowania Jordanowi Bardelli, liderowi Zjednoczenia Narodowego (RN).
W wyborach może wystartować Bardella i teoretycznie, gdyby je wygrał, może desygnować Le Pen na premiera. Według sondaży, obecnie ma on 2-3 proc. mniejsze poparcie niż Le Pen. To jednak różnica, którą śmiało może nadrobić przez te dwa lata do wyborów.
– wskazuje.
Zjednoczenie Narodowe jest zbyt dużą partią, by można było ją całkowicie wykluczyć z życia politycznego. Należy jednak pamiętać, że Le Pen będzie teraz mocno atakowana przez swoich przeciwników, którą będą przedstawiać jako skazaną złodziejkę. Z jej strony należy spodziewać się retoryki, że to wyrok polityczny, a kara jest rażąco nieproporcjonalna do czynów.
– kończy nasz rozmówca.