"Mayday! Mayday! Wynosić się!" - krzyczał drugi pilot LeRoy Homer, gdy terroryści wdarli się na pokład samolotu United Airlines 93, lecącego z Newark do San Francisco. Był to czwarty porwany samolot tego dnia - i jedyny, który nie rozbił się o budynek. Wszystko dlatego, że heroiczną walkę z porywaczami stoczyli pasażerowie.
11 września 2001 roku na zawsze zmienił Stany Zjednoczone. Gdy boeing 757 United Airlines o 8.42 wystartował z Newark, tylko minuty dzieliły Amerykę od dramatu. Nikt wówczas nie przypuszczał, że lot z 40 osobami na pokładzie będzie kolejną odsłoną tej tragedii.
Godzina 9.19 - boeing jest w powietrzu, kiedy piloci dostają wiadomość z United Airlines: "Uwaga na wtargnięcie do kokpitu - dwa statki powietrzne uderzyły w WTC". Kapitan Jason Dahl, być może nie dowierzając, prosi o potwierdzenie tej wiadomości. Dwie minuty później słychać wiadomość nadaną przez drugiego pilota:
"Mayday! Mayday! Wynosić się!" - krzyczy LeRoy Homer. W kokpicie dzieje się coś strasznego. Terroryści przejęli kolejny samolot.
Jednym z pasażerów tego lotu był Mark Bingham. Zdążył na lot jako ostatni. Gdy zorientował się, co się stało, zadzwonił do rodziny. "Na pokładzie jest trzech gości, którzy przejęli samolot. Mówią, że mają bombę" - mówił. Inny z pasażerów - Tom Burnett - zadzwonił do żony. Ta poinformowała go, że właśnie samolot uderzył w Pentagon, a dwa inne rozbiły się o World Trade Center. Pasażerowie zaczęli rozumieć, że to misja samobójcza.
- Układam plan, odbijemy samolot - miał powiedzieć Tom, o czym jego żona mówiła w książce "Never Forget". - Jest nas trochę, nie martw się, coś z tym zrobimy.
Pasażerowie do odbicia samolotu postanowili użyć sztućców znajdujących się w pokładowej kuchni samolotu. W tej samej kuchni gotowali też wodę - wrzątkiem chcieli oparzyć terrorystów, tym samym uniemożliwiając im dalsze działania. Do akcji posłużył także wózek, którym stewardessy rozwoziły jedzenie w trakcie lotu.
Samolot był 20 minut lotu od Waszyngtonu, gdy rozpoczął się szturm pasażerów. Próba odbicia samolotu kompletnie zaskoczyła terrorystów. Na nagraniach z czarnych skrzynek słychać odgłosy szamotaniny. "Nie podchodź, chcą się tu dostać, trzymaj drzwi" - mówi jeden z terrorystów.
- Jest kilku facetów. Wszyscy ci faceci - dodaje inny, relacjonując to, co dzieje się za drzwiami.
Równo o godzinie 10:00 w kokpicie pada pytanie: "Czyli co? Kończymy?" - terroryści już wiedzą, że pasażerowie są o krok od tego, by wedrzeć się do kabiny. - Nie, jeszcze nie. Kiedy przyjdą, dokończymy - dodaje inny.
I kończą... Przy okrzykach "Allahu Akbar" kierują maszynę w dół:
Nie wiadomo, czy pasażerowie zdołali wejść do kokpitu, pewne jest jednak, że wywarli na terrorystach taką presję, że ci skierowali maszynę w dół. Samolot uderzył o ziemię z prędkością około 930 km/h o godzinie 10:03 na terenie nieczynnej kopalni węgla, w gminie Somerset w Pensylwanii, nieopodal Stonycreek Township i Shanksville.
W miejscu katastrofy powstał krater głęboki na ok. 35 metrów. Nikt nie przeżył – 40 osób uznano za ofiary katastrofy, a 4 za zmarłe śmiercią samobójczą. Prawdopodobnym celem terrorystów był Kapitol bądź Biały Dom. Pasażerowie uznani zostali za bohaterów - w ekstremalnej sytuacji zachowali zimną krew i być może dzięki temu ocalili życie wielu innych osób.