To jest próba uratowania sytuacji, bo widać, że Joe Biden szans na zwycięstwo nie ma - ocenił szef klubu PiS Mariusz Błaszczak, pytany o rezygnację prezydenta USA z ubiegania się o reelekcję. Były wicepremier przypomniał, że w Polsce też była taka sytuacja - gdy z kandydowania wycofała się Małgorzata Kidawa-Błońska zastąpiona przez dublera Rafała Trzaskowskiego.
Wczoraj urzędujący prezydent USA i kandydat na kolejną kadencję poinformował w mediach społecznościowych, że zdecydował się wycofać z walki o reelekcję w tegorocznych wyborach. Zapowiedział wystąpienie do narodu, w którym uzasadni swoją decyzję oraz zadeklarował, iż do końca kadencji będzie wypełniał swoje obowiązki. Jednocześnie ogłosił poparcie dla kandydatury obecnej wiceprezydent Kamali Harris.
Mariusz Błaszczak pytany dziś o tę decyzję ocenił, że przypomina ona zmianę kandydata PO na prezydenta w 2020 r. - wówczas Małgorzatę Kidawę-Błońską zastąpił Rafał Trzaskowski. "To jest próba uratowania sytuacji, bo widać, że Joe Biden szans zwycięstwa nie ma, więc próbują takiego rozwiązania. Czy ono będzie skuteczne? Zobaczymy, wybiorą Amerykanie" - zaznaczył.
Błaszczak dodał, że zastanawiające jest to, iż "publicyści i politycy ze strony lewicowo-liberalnej amerykańskiej sceny politycznej jeszcze tak niedawno twierdzili, że Joe Biden jest w życiowej formie, że jest świetny". "Teraz dziękują Joe Bidenowi, że zrezygnował. Widać więc hipokryzję ze strony środowisk lewicowo-liberalnych w Stanach Zjednoczonych" - powiedział.
Poseł PiS Krzysztof Szczucki przypomniał natomiast, że Kamala Harris ubiegała się o nominację w 2020 r. i - jak ocenił - "wypadła bardzo słabo". "Nawet w tych środowiska, które miały ją z całą pewnością popierać, mowa m.in. o czarnoskórych Amerykanach. Nie zdobyła takiego poparcia, więc pytanie czy poradzi sobie teraz w tym wyścigu wyborczym. Ja szczerze wątpię" - przyznał Szczucki.