- Julie Fisher może podtrzymywać legalne dążenia dowolnych obywateli choćby na Grenlandii lub na biegunie północnym. Bo z Białorusią oficjalnie nie ma nic wspólnego
- powiedział w piątkowym oświadczeniu rzecznik MSZ Białorusi Anatol Hłaz.
Dzień wcześniej Białoruś zapowiedziała szereg działań w odpowiedzi na amerykańskie sankcje, w tym – ograniczenie personelu dyplomatycznego i administracyjnego ambasady USA w Mińsku. Ograniczenia mają wejść w życie 13 czerwca.
Rzecznik prasowy Departamentu Stanu USA Ned Price powiedział, że Julie Fisher „będzie nadal wspierać demokratyczne dążenia narodu białoruskiego i pomagać im spoza Białorusi”.
Fisher została nominowana na ambasadorkę w Mińsku w ubiegłym roku, ale od tamtej pory nie wjechała jeszcze do kraju akredytacji. Miało to związek z trwającymi na Białorusi protestami oraz krytyką USA pod adresem białoruskich władz.
Hłaz wyjaśnił, że Fisher nie jest formalnie ambasadorką, ponieważ zgodnie z konwencją wiedeńską powinna najpierw zakończyć procedurę akredytacji w państwie przyjmującym poprzez złożenie listów uwierzytelniających lub ich kopii.
W czwartek MSZ Białorusi ogłosiło swoją odpowiedź na wznowienie sankcji przez USA. Mińsk ograniczy liczbę pracowników dyplomatycznych i administracyjnych ambasady amerykańskiej, anuluje zezwolenie na działanie USAID. Ponadto mają zostać utrudnione procedury wizowe oraz wprowadzone ograniczenia dla amerykańskich specjalistów pracujących na Białorusi.
W związku z trwającymi od ubiegłego roku represjami wobec społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi w kwietniu USA poinformowały, że od 3 czerwca wznowione zostanie działanie sankcji wobec dziewięciu białoruskich przedsiębiorstw państwowych – koncernu Biełnaftachim i jego amerykańskiej filii, zakładów Biełszyna, Grodno Azot, Grono Chimwołokno, Łakokraska, Naftan, Połock Stiekłowołokno i Białoruski Naftowy Dom Handlowy.