Miniony tydzień w Unii Europejskiej upłynął pod znakiem zagrożenia ze strony Rosji, co nie znaczy, że unijna machina spowolniła. Wręcz przeciwnie. W dniach 20–22 stycznia w Strasburgu odbyły się obrady trzeciej sesji plenarnej w ramach konferencji ws. przyszłości Europy, a 27 stycznia dotychczasowym wynikom prac komisji godzinną debatę poświęcili posłowie Bundestagu. Jaki potencjał ma format przyjęty przez pomysłodawców konferencji przedstawianej jako historyczny moment w dziejach UE? Czy przyjęcie głównych zaleceń może stanowić pierwszy krok ku realizacji hasła „Więcej Europy”?
Kiedy pod koniec listopada nowa koalicja rządowa SPD, FPD i Zielonych przedstawiła w Berlinie zapisy umowy koalicyjnej, uwagę mediów zwróciła agenda dotycząca przyszłości Unii Europejskiej jako państwa związkowego. Wcześniej postulat ukierunkowania UE na zmiany strukturalne dążące do większego zacieśnienia integracji wybrzmiały w programach wyborczych każdej z trzech partii koalicyjnych. Zarówno w umowie, jak i w programach partyjnych w kontekście federalizacji wymieniono konferencję w sprawie przyszłości Europy jako wehikuł będący nośnikiem nadziei federalistów na sytuację, w której to sami obywatele państw członkowskich opowiedzą się za utworzeniem list transnarodowych w wyborach do Parlamentu Europejskiego, za zaostrzeniem mechanizmu warunkowania wypłaty środków unijnych od przestrzegania zasad praworządności i docelowo – przemodelowaniem UE na państwo związkowe. Co ciekawe, główne pomysły polityków nowego rządu wyszczególnione w umowie i programach wyborczych znalazły się w tzw. zaleceniach sformułowanych przez grupę losowo wybranych obywateli UE i ich reprezentantów wybranych do udziału w sesji plenarnej.
I tak w zaleceniach przyjętych przez panel „Demokracja europejska/wartości i prawa, praworządność i bezpieczeństwo” znalazł się taki zapis:
„Zalecamy zmianę rozporządzenia w sprawie ogólnego systemu warunkowości (2020/2092 z 16 grudnia 2020 r.), tak aby miało ono zastosowanie do wszystkich naruszeń praworządności, a nie tylko do naruszeń mających wpływ na budżet UE. Rozporządzenie w sprawie warunkowości umożliwia zawieszenie funduszy UE dla państw członkowskich naruszających zasady praworządności. W obecnej postaci ma ono jednak zastosowanie wyłącznie do naruszeń, które mają lub mogą mieć wpływ na budżet UE. Ponadto rozporządzenie w sprawie warunkowości w obecnym brzmieniu stoi raczej na straży budżetu UE i jej instytucji, a nie interesów obywateli zainteresowanych państw członkowskich. Dlatego zalecamy zmianę obecnego tekstu rozporządzenia, tak aby obejmowało ono wszystkie naruszenia praworządności”.
Losowo wybrani przedstawiciele państw członkowskich zalecają też przyjęcie jednolitych i wspólnych wyborów do Parlamentu Europejskiego, co jest jednoznaczne z lobbowaniem za wprowadzeniem transnarodowych list wyborczych. To zaledwie dwa przykłady, ale punktów, w których już przedstawione zalecenia uczestników konferencji są spójne z pomysłem agendy nowego rządu w Berlinie, jest więcej, a jak podkreśla w rozmowie z „Codzienną” prof. Zdzisław Krasnodębski (PiS), deputowany do PE z grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), zalecenia pokrywają się również z postulatami zawartymi w broszurze wydanej kilka miesięcy temu przez Europejską Partię Ludową (EPL) i umowie podpisanej przez partie proeuropejskie przed ostatnimi wyborami nowej przewodniczącej PE. Prof. Krasnodębski zwraca też uwagę na podobny profil osób biorących udział w panelach obywatelskich.
- Spodziewałem się, że ludzie wybrani losowo będą różnorodni, a tymczasem oni są do siebie bardzo podobni. Nie chcę umniejszać wkładu tych osób i ich zaangażowania, ale dla mnie jako dla socjologa jest to szczególnie zadziwiające. Zwłaszcza podobni do siebie są reprezentanci wybrani na sesję plenarną, charakterystyczne, że wszyscy mówią dobrze po angielsku, co nie jest standardem wśród obywateli państw UE, poza tym wszystkie żądania tych obywateli idą w kierunku zwiększania kompetencji UE. Nie pojawiają się głosy odmienne.
- mówi prof. Krasnodębski.
Z kolei zdaniem posła Kacpra Płażyńskiego (PiS), przewodniczącego podkomisji stałej do spraw konferencji o przyszłości Europy – grupa robocza „Wartości i prawo, praworządność, bezpieczeństwo” – „konferencja jest kreowana na inicjatywę oddolną, ale przecież pomysł oddaje poglądy na przyszłość Europy takich polityków jak Guy Verhofstadt czy Emanuel Macron”.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że inicjatywa ta od początku była podyktowana interesem politycznym. Prezydent Francji wiedział, że prace konferencji będą dobiegać końca w czasie francuskiej prezydencji w UE, i sądzę, że zamierzał wykorzystać tę okoliczność do wygrania kilku punktów w zbliżających się wyborach. Ten zamysł chyba się nie powiódł, jesteśmy bowiem na półmetku konferencji, a jej temat w debacie publicznej we Francji praktycznie nie istnieje. Coś poszło nie tak. Myślę, że konferencja miała wywołać dyskusję na z góry ustalone tematy, sprowadzające się z jednej strony do ograniczenia możliwości funkcjonowania w ramach UE mniejszych państw poprzez takie inicjatywy jak listy transnarodowe czy referenda ogólnoeuropejskie, a z drugiej strony – w jasny sposób zmierzające do federalizacji UE, do pomijania w przyszłości parlamentów krajowych czy nawet Rady Europejskiej. Zastanawiam się jednak, czy to w ogóle mogło się udać, czy koledzy federaliści nie żyją już w jakiejś bańce.
- stwierdza Płażyński.
Polityk dodaje, że w grupie roboczej, w której zasiada, a pracującej w ramach konferencji nad tematem bezpieczeństwa, ani jedna rekomendacja obywatelska nie dotyczy takich kwestii, jak inflacja, polityka surowcowa, Nord Stream 2, polityka gazowa Rosji czy wojna na Ukrainie.
Te tematy nie są obecne w debacie, a przecież w dużej mierze determinują losy bezpieczeństwa UE na wiele lat, o czym się przekonujemy, obserwując konsekwentną politykę Rosji. Przedmiotem dyskusji są zamiast tego sprawy, których przeforsowanie wymagałoby zmiany traktatów, na co nie ma zgody nie tylko Polski, ale zdecydowanej większości członków UE. Ponadto wraca temat konstytucji dla Europy odrzuconej przecież lata temu nie tylko przez Polskę, lecz także przez Francję. Rzekoma konieczność ustanowienia europejskiej konstytucji wraca jak bumerang, a europejskie elity wałkują wciąż te same tematy, dając do zrozumienia, że właśnie tego oczekują Europejczycy. I jeszcze jedna kwestia – tematy omawiane w czasie konferencji są sprytnie podpowiadane przez towarzyszące pracom grupy ekspertów. To oni pomagają w moderacji debat rzekomo przypadkowo dobranych obywateli państw UE i sugerują najistotniejsze tematy, trudno więc się dziwić, że o pewnych sprawach się mówi, a inne pomija.
- tłumaczy Płażyński.
Zdaniem Markusa Tönsa (SPD), deputowanego do Bundestagu i wiceprzewodniczącego komisji ds. Unii Europejskiej w niemieckim parlamencie, rekomendacje uczestników konferencji mogą doprowadzić do zmian traktatowych.
- To może być pierwszy krok w kierunku europejskiego państwa federalnego. Ale ta droga jest nadal bardzo długa. Przed nami wiele poważnych wyzwań, dla których musimy teraz znaleźć rozwiązania, aby przyszłe pokolenia mogły również dobrze żyć w Europie. Ustanowienie Europejskiego Państwa Związkowego nie jest celem samym w sobie. Ma służyć obywatelom Europy. Aby większość mogła w pewnym momencie opowiedzieć się za takim rozwiązaniem, musimy promować Unię Europejską zdolną do działania tu i teraz. Unia Europejska, która stoi po stronie ludzi również wtedy, gdy na przykład odmawia się podstawowych praw lub gdy płace nie wystarczają na życie. Unia Europejska, która w ten sposób jest dla swoich obywateli, może w pewnym momencie przekształcić się w państwo federalne.
- odpowiada na zapytania „Codziennej” Markus Töns.
Profesor Krasnodębski zwraca zaś uwagę, że żeby zmienić traktaty, trzeba zwołać konwent konstytucyjny, ale to nie jest takie proste.
- W niektórych krajach zmiana traktatów wymaga referendum. Guy Verhofstadt powiedział jakiś czas temu, że traktaty stały się dysfunkcjonalne, ponieważ hamują pewną politykę, więc de facto przyznał, że Unia działa dalej poza traktatami, ale ciągle ma problem z tym gorsetem prawnym i trzeba ten gorset rozluźnić. Najbardziej kontrowersyjne są listy transnarodowe do PE i podejrzewam, że ten pomysł może zostać wdrożony.
- podkreśla prof. Krasnodębski. I dodaje:
„Niektórzy uważają tę konferencję za farsę, że zakończy się sesją plenarną i przemówieniem prezydenta Macrona, po czym zostanie pogrzebana. Być może tak będzie. A być może będzie zupełnie odwrotnie, tak jak to zostało zapisane w dokumentach niemieckich – rzekomy głos obywateli stanie się pretekstem do zwołania konwentu konstytucyjnego i gry na zmianę traktatów”.
27 stycznia w Bundestagu, tuż po debacie na temat rosyjskiej koncentracji wojsk na granicy z Ukrainą, posłowie przez godzinę omawiali ewentualne następstwa konferencji w sprawie przyszłości Europy, kilka razy na sali plenarnej podnoszono argument konieczności zaostrzenia mechanizmu warunkowości, przy tej okazji posłowie przywoływali przykład Polski i Węgier. Politycy pozytywnie odnosili się do zaleceń wzywających instytucje unijne do wywierania większej presji na państwa UE „nieprzestrzegające zasad praworządności”.
Zapytany o zalecenie dotyczące zmiany rozporządzenia w sprawie warunkowości z 16 grudnia 2020 r. Markus Töns stwierdza:
„Propozycje zawarte w okresowym sprawozdaniu konferencji nie stanowią jeszcze konkretnego zalecenia do działania. Jako grupa parlamentarna SPD dostrzegamy ogromne znaczenie wzmacniania demokracji i ochrony europejskich wartości. Uważamy jednak, że w pierwszej kolejności należy skupić się na pełnym wdrożeniu mechanizmu praworządności w jego obecnej formie. Jeśli w praktyce stanie się jasne, że należy wprowadzić zmiany lub zaostrzenie, ponownie ocenimy mechanizm w odpowiednim czasie”.