Ursula von der Leyen stwierdziła na trzy dni przed wyborami we Włoszech, że KE ma "narzędzia", jak w przypadku Węgier i Polski, "jeśli sprawy pójdą w trudnym kierunku". Politycy włoskiej Ligi urządzili dziś pikietę przed biurem Komisji Europejskiej w Rzymie w reakcji na jej słowa. W proteście uczestniczył szef Ligi Matteo Salvini.
Podczas debaty na amerykańskim uniwersytecie Princeton w czwartek von der Leyen pytana o to, czy istnieją obawy związane z niedzielnymi wyborami parlamentarnymi we Włoszech, odparła: "Zobaczymy, jaki będzie wynik".
"Moje podejście jest takie, że bez względu na to, jaki demokratyczny rząd chce z nami współpracować, pracujemy razem" – powiedziała szefowa KE tuż przed wyborami, które według sondaży wygra blok centroprawicy, czyli ugrupowania Bracia Włosi, Liga i Forza Italia. Von der Leyen dodała:
"Jeśli sprawy pójdą w trudnym kierunku, wspominałam o Węgrzech i Polsce, to mamy narzędzia".
Matteo Salvini, uczestniczący w pikiecie przed biurem KE w Wiecznym Mieście, został zapytany o to, czy jego zdaniem również premier Mario Draghi powinien nalegać na przeprosiny ze strony von der Leyen.
"Od każdego włoskiego reprezentanta instytucjonalnego wysokiego szczebla oczywiście oczekuję prośby o wyjaśnienia z przeprosinami"
- odparł szef Ligi. "Groźby i szantaże w moim domu nie działają" - zaznaczył Salvini.
Wcześniej wyjaśnień i przeprosin zażądało od szefowej KE wielu polityków włoskiej centrolewicy i centroprawicy.
Liderka prowadzącej w sondażach partii Bracia Włosi Giorgia Meloni oświadczyła, że radzi unijnym komisarzom "rozwagę", jeśli Komisja Europejska ma być "wiarygodna". Dodała, że odpowiedzialność za wypowiedź von der Leyen ponosi "włoska lewica, która ruszyła w świat, by pluć na Włochy po to, aby wygrać wybory".