Merkel dzwoni do Łukaszenki
W poniedziałek Merkel i Łukaszenka rozmawiali telefonicznie o trudnej sytuacji na granicach Białorusi i Unii Europejskiej, a w szczególności o potrzebie zapewnienia pomocy humanitarnej dla uchodźców i migrantów. Uzgodnili, że będą kontynuować współpracę w tych kwestiach - poinformowało w poniedziałek biuro prasowe rządu w Berlinie.
W trakcie rozmowy "omówiono szereg problemów, a przede wszystkim sytuację uchodźców na granicy białorusko-polskiej, białorusko-litewskiej i białorusko-łotewskiej", "poruszono też szczegółowo sposoby i perspektywy rozwiązania problemu migracyjnego, aby nie dopuścić do eskalacji sytuacji na granicy" - przekazała strona niemiecka. Łukaszenka i Merkel uzgodnili dalsze kontakty w celu rozwiązania sytuacji.
Rozmowa odbiła się szerokim echem, także w Polsce.
Waszczykowski: Zaakceptowała grę białoruskiego dyktatora
- Łukaszenka sfałszował wybory prezydenckie na Białorusi w ubiegłym roku i Unia Europejska podjęła stanowcze działania. Uznała, że nie jest to wiarygodna osoba, z którą można prowadzić rozmowy. Wręcz przeciwnie. Tymczasem rozpoczynając rozmowę z Łukaszenką, kanclerz Merkel zaakceptowała grę białoruskiego dyktatora
- wyjaśnił.
Jego zdaniem od dawna było wiadomo, że Mińsk wywołał ten konflikt między innymi po to, by wymusić na Unii rozmowy z reżimem w Mińsku.
- Do tego też namawiali Rosjanie. Widać było, że kryzys migracyjny to pretekst do tego, żeby zacząć rozmowy, a de facto uznać Łukaszenkę za przywódcę Białorusi. W tym sensie oceniam rozmowę Merkel z Łukaszenką bardzo negatywnie, ponieważ kolejny raz kanclerz Niemiec wystąpiła poza oficjalnymi strukturami Unii Europejskiej
– powiedział. Jak podkreślił, w ostatnich dniach i tygodniach w rozwiązanie konfliktu zaangażowali się szef Rady Europejskiej Charles Michel, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen oraz szef unijnej dyplomacji Josep Borrell.
Waszczykowski ocenia rozmowę negatywnie także z uwagi na to, że nie była ona konsultowana z krajami, które są atakowane przez Białoruś, czyli z Polską i państwami bałtyckimi.
- Ponoć zostaliśmy uprzedzeni o rozmowach z Mińskiem. Nie zakładam jednak, Że Polska akceptowała takie działania wobec Łukaszenki
- wskazał.
„To jest cios w bezpieczeństwo UE i całą koncepcję zwalczania Łukaszenki. Gdzie tu jest solidarność europejska? Kanclerz Merkel kieruje się tylko i wyłącznie egoistycznymi interesami Niemiec. Kiedy zaczęliśmy mówić w ostatnich dniach, że być może poważną sankcję wobec Łukaszenki byłoby zatrzymanie tranzytu gospodarczego, który przychodzi z Europy poprzez Białoruś do Rosji, to w tym momencie wkroczyła Merkel i pokazała jednoznacznie, że tam, gdzie są zagrożone interesy niemiecko-rosyjskie, tam jest niemieckie weto”
- Dlatego nie możemy sobie pozwolić na dalszą federalizację Unii Europejskiej. Wtedy będzie to instytucja kierowana wyłącznie przez Niemcy i realizująca wyłącznie ich interesy – podsumował.
Terlecki: To bardzo przykre, co zrobiła
Zapytany o rozmowę Merkel z Putinem, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki powiedział, że "Łukaszenka osiągnął jeden z zapewne swoich najważniejszych celów – stał się uczestnikiem rozmów i tym samym został zaakceptowany jako szef państwa białoruskiego".
W jego ocenie, "to, co robiła pani Merkel jest bardzo przykre". - W ten sposób została naruszona solidarność europejska – wskazał. Jak jednak zastrzegł, "nie należy się specjalnie dziwić, że największe państwa Unii Europejskiej realizują swoje indywidualne państwowe cele". Wyjaśnił, że Niemcy "pilnują swoich interesów gospodarczych".
Müller: To nie był dobry krok
Rzecznik rządu Piotr Müller, który był dziś gościem Michała Rachonia w programie #Jedziemy, również został zapytany jak Polska ustosunkowała się do rozmów kanclerz Niemiec Angeli Merkel z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką i prezydenta Francji Emmanuela Macrona z prezydentem Rosji Władimirem Putinem oraz czy Polska otrzymała informacje wyprzedzające o tych rozmowach.
Rzecznik rządu potwierdził, że wcześniej te informacje zostały przekazane, w szczególności jeżeli chodzi o rozmowę z Łukaszenką.
- Osobiście - szczerze mówiąc - mnie dziwią te rozmowy, bo to jest w jakimś sensie akceptacja jego wyboru
- przyznał. "Rozumiem jaka jest sytuacja, ale uważam, że to nie jest dobry krok" - dodał.