Nie mówimy o ukraińskich rolnikach. Mówimy o wielkich koncernach, najczęściej z wielkim udziałem kapitału zagranicznego, które naciskają na prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego, a ten na instytucje unijne. Te koncerny najchętniej całe to zboże przywiozłyby do Przemyśla i wysypały na peronach. To by było dla nich najtańsze - tłumaczy w rozmowie z portalem niezalezna.pl europoseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Kuźmiuk - na kilkadziesiąt godzin przed ewentualnym przedłużeniem embarga na ukraińskie zboże.
Kraje Unii Europejskiej wciąż czekają na decyzję Komisji Europejskiej ws. przyszłości embarga na ukraińskie zboże, które wygasa w piątek.
Niewykluczone, że decyzja już zapadła, choć na jej ogłoszenie przyjdzie nam poczekać do ostatnich chwil. Jak tłumaczy w rozmowie z niezalezna.pl europoseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Kuźmiuk, „tego rodzaju decyzje, bezpośrednio oddziałujące na rynek, są ogłaszane w ostatniej chwili, by ukrócić działania spekulacyjne”.
Nasz rozmówca zapewnia, że „merytorycznych argumentów nie brakuje”. - Nikt nie podważał danych, które dwukrotnie przedstawił komisarz Janusz Wojciechowski - relacjonuje m.in. dyskusję ministrów rolnictwa wszystkich krajów Unii Europejskiej.
Kuźmiuk chwali argumenty Wojciechowskiego: „formalnie to decyzja Komisji Europejskiej, ale nie będę oryginalny, jeśli powiem, że gdyby kraje Europy Zachodniej protestowały, decyzja by nie zapadła”.
Europoseł podkreśla, że „do wybuchu wojny tradycyjnym rynkiem sprzedaży ukraińskiego zboża była Afryka i Bliski Wschód”. - Ukraińcom płacono na tyle godziwie, że byli w stanie pokryć koszty transportu - wówczas opłacało się to im bardziej, niż sprzedaż w Europie - sięga do sytuacji sprzed otwarcia unijnego rynku dla Ukrainy.
W związku z wojną i zamknięciem Morza Czarnego, ceny zbóż na Ukrainie spadły.
- Przy otwartości rynku unijnego opłaca się sprowadzać podmiotom tańsze zboże z Ukrainy. Jeżeli Ukraina dalej chce wysyłać zboże do Afryki, musi je najpierw przetransportować do innych portów w Europie. To w oczywisty sposób podraża eksport. Z tych dwóch powodów zboże byłoby przywiezione do krajów ościennych - wyjaśnia.
- Producenci ukraińscy mają dziś ekonomiczny przymus. Oni muszą sprzedawać, bo inaczej utopią się we własnym zbożu. Skoro nie mogą zostawić zboża w Polsce i innych krajach ościennych, muszą sprzedawać dalej - słyszymy.
Europoseł PiS przedstawia dane, z których wynika, że embargo ustabilizowało sytuację rynkową w krajach frontowych, ale - dodaje - „to samo embarga sprawiło, że ukraiński eksport wzrósł o ponad dwa miliony ton zboża przez trzy miesiące, w porównaniu do roku ubiegłego”. - To dane ukraińskie, nie Eurostatu. To sytuacja korzystna dla obu stron - przekonuje.
I dalej:
„my pomagamy Ukrainie jako krajowi, znosząc wszelkie ograniczenia i dając dostęp do rynku tak, jakby była członkiem Unii Europejskiej, ale podkreślam, że nie mówimy o ukraińskich rolnikach. Mówimy o wielkich koncernach, najczęściej z wielkim udziałem kapitału zagranicznego, które naciskają na prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego, a ten na instytucje unijne. Te koncerny najchętniej całe to zboże przywiozłyby do Przemyśla i wysypały na peronach. To by było dla nich najtańsze”.
Mówiąc dalej o konieczności przedłużenia embarga, relacjonuje sytuację sprzed tygodni: „jeżeli Ukraina w wyniku decyzji Komisji Europejskiej uzyskała dostęp do rynku unijnego, na takich warunkach jak każdy inny kraj członkowski, to każdy podmiot w Polsce mógł kupić dowolną ilość zboża i wwieź to do kraju. Takich podmiotów w Polsce było kilkadziesiąt. Kupowali, bo było wyraźnie taniej. Gospodarka rynkowa to rządzą zysku. Jeśli różnica na tonie wynosiła kilkadziesiąt złotych, trudno się dziwić”.
Pytany, czy opinia publiczna pozna listę tych podmiotów, odpowiada:
„to tajemnica handlowa. Nie zważając na nic, moglibyśmy to opublikować. Dysponują tym przecież służby skarbowe. Część tych firm tylko na to czeka, bo natychmiast pójdą do sądu i wygrają ogromne odszkodowania. Państwo powinno stać na straży interesów firm, chroniąc ich tajemnice handlowe”.
Dopytywany, po co w sprawie deklaracje składał nowo wybrany minister rolnictwa i rozwoju wsi Robert Telus, przyznaje: „my w tej sprawie nie mamy nic do ukrycia. Tyle tylko, że narażamy Skarb Państwa na odpowiedzialność prawną. Gdybyśmy odsunęli praworządność na bok i te firmy po prostu ujawnili, strona opozycyjna by się nie pozbierała. Większość tych firm pochodzi z tamtego obszaru - "platformiano-psl-owskiego”.
Kuźmiuka pytamy o wizytę Michała Kołodziejczaka w Strasburgu. Europoseł PiS konkluduje:
„Śmiech mnie bierze, gdy widzę przekaz, że w rozmowach korytarzowych zapadają decyzje warto setki milionów euro. Tak decyzje w Komisji Europejskiej nie zapadają. To był wielotygodniowy proces. Jak zapowiedzieli wizytę Michała Kołodziejczaka, wiedziałem, że to od początku do końca będzie hucpa”.