Bucza była okupowana przez kilka tygodni przez wojska rosyjskie. Zanim na początku kwietnia siły ukraińskie wyzwoliły ją od okupanta, to małe miasto zmieniło się w miejsce rosyjskich zbrodni. Jednym z tych, którzy zginęli z rąk rosyjskich najeźdźców, był Ilja Iwanowicz Nawalny.
Pojawiły się podejrzenia, że zginął... za nazwisko. Bo nazywa się tak samo, jak znany opozycjonista.
- Obok zwłok na ziemi leży paszport z nazwiskiem Nawalny. To jeden z zabitych w ukraińskiej wsi Bucza. Ilja Iwanowicz Nawalny. Wszystkie okoliczności wskazują na to, że zabili go z powodu nazwiska. Dlatego paszport został demonstracyjnie rzucony w pobliżu. Całkowicie niewinna osoba została zabita przez oprawców Putina (no bo jak inaczej ich nazwać? Przecież nie "rosyjscy żołnierze"), ponieważ byliśmy imiennikami. Najwyraźniej mieli nadzieję, że to krewny
- czytamy we wpisie zamieszczonym na profilu Aleksieja Nawalnego w serwisie Facebook.
- I tę wojnę rozpętał również demoniczny maniak, który ma obsesję na punkcie bzdur w kwestii geopolityki, historii i struktury świata. Ten maniak się nie zatrzyma. Uzależnił się od śmierci, wojny i kłamstw, jak od narkotyku – potrzebuje ich, by utrzymać władzę. Obowiązkiem każdego jest wniesienie jakiegokolwiek, nawet najmniejszego wkładu w zatrzymanie tej wojny i odsunięcie Putina od władzy. Protestuj, gdzie i jak możesz. Agituj, jak możesz i kogo możesz. Najgorsza jest bezczynność. A teraz jej konsekwencją jest śmierć
- podkreślił Nawalny.
Rosyjski opozycjonista stwierdził, że nie wie, czy zamordowany mieszkaniec obwodu kijowskiego był jego krewnym. Zasugerował jednak taką możliwość, bo mężczyzna pochodził z tej samej wsi, co ojciec rosyjskiego opozycjonisty.