30-letnia mieszkanka Chersonia ujawniła, jak wyglądały rosyjskie "pseudoreferenda". - Ruscy jeździli po domach i zmuszali do głosowania. Nie ma wyboru, że nie chcesz głosować - wskazała. Osoby, które głosowały "za", otrzymywały rosyjski dowód . Podpis przeciw mógł oznaczać wywiezienie do obozu filtracyjnego.
Kobieta powiedziała korespondentowi PAP, że obecna sytuacja w Chersoniu jest "strasznie niebezpieczna, a ludzie nie mają pewności, że jeśli powiedzmy wyjdą po chleb, nie zostaną porwani". Wskazała, że w sposób szczególny dotyczy to mężczyzn, bo "teraz chcą mobilizować ich do rosyjskiego wojska".
"Ludzie żyją w stresie, strachu i niepewności następnego dnia. Nigdy nie wiesz, kto wejdzie do twojego domu. Czy obcy nie powiedzą, że masz się z niego zaraz wyprowadzić"
- dodała.
Pytana, jak przebiegało rosyjskie pseudo-referendum w sprawie przyłączenia części terytorium Ukrainy do Federacji Rosyjskiej odparła, że "Ruscy jeździli po domach i zmuszali do głosowania".
"Podpisałeś za - dawali rosyjski dowód, a mężczyzn zabierali do wojska. Podpisałeś przeciw, potrafili zabrać do filtracyjnego obozu. I nie ma wyboru, że nie chcesz głosować. Musisz"
- relacjonowała.
Mieszkanka Chersonia dodała, że ludzie "robili wielki opór przeciw głosowaniu - wyjeżdżali, nie otwierali drzwi, albo zaznaczali że są przeciwko wejściu Chersonia do Rosji"
"Z wyników Rosjan wynika, że w referendum wzięło 15 proc. ludności, z których ponad 90 proc. jest za tym żeby przyłączyć się do Rosji. A wiedząc, jak Rosja nakręca wyniki, to pewnie udział wzięło kilka procent mogących głosować. Nikt nie wątpi, że wyniki zostaną sfałszowane"
- podsumowała.