Dziennik "Washington Post" poinformował, że siły ukraińskie ustawiają na polu walk atrapy amerykańskich systemów rakietowych, aby w ten sposób sprowokować Rosjan do marnowania drogich pocisków dalekiego zasięgu.
Chociaż atrapy zrobiono z drewna, ich rozróżnienie od broni autentycznej jest z wysokości rosyjskich dronów niemożliwe - wyjaśnia amerykański dziennik.
Po kilku tygodniach od rozpoczęcia ich rozstawiania wabiki przyciągnęły 10 pocisków manewrujących Kalibr; prawdopodobne jest, że to ich zniszczenie mogło skutkować powtarzanymi przez stronę rosyjską informacjami o rzekomym eliminowaniu dostarczanego przez Zachód uzbrojenia.
"Rosjanie twierdzą, że zniszczyli więcej systemów HIMARS niż ich w ogóle wysłano"
- powiedział "WP" amerykański dyplomata.
"Jeśli Rosjanie myślą, że trafili w HIMARS, będą twierdzić, że trafili w HIMARS"
- ocenił George Barros, analityk z waszyngtońskiego Instytutu Studiów nad Wojną.
"Rosjanie mogą zawyżać liczby zadanych przez siebie strat po tym, gdy trafiają w ukraińskie wabiki imitujące prawdziwą broń"
- dodał.
W ubiegłym miesiącu minister obrony Rosji Siergiej Szojgu określił niszczenie systemów artylerii rakietowej HIMARS priorytetem rosyjskiej armii. Ich zdolność trafiania celów odległych o 70-80 km przyczyniła się do powstrzymania rosyjskiej ofensywy na wschodzie i południu Ukrainy oraz niszczenia kluczowych dla Rosjan linii zaopatrzeniowych i magazynów broni.
Komentując stosowanie na polu walk atrap, ukraiński urzędnik przyznał, że wojsko nie ma innego wyjścia niż uciekanie się do taktyki niekonwencjonalnej.
"Mała armia sowiecka nie może pokonać dużej armii sowieckiej. Musimy walczyć asymetrycznie"
– powiedział.