- Ukraina otrzymała niektóre rodzaje broni od zachodnich partnerów za późno - stwierdził prezydent Ukrainy Wołodmyr Zełenski w wywiadzie dla agencji AP. - Musimy walczyć, ale walczyć o życie. Nie można walczyć o proch, gdy już nie ma nic i nie ma ludzi - zaznaczył.
- To, co oni (tj. partnerzy Ukrainy) przysyłają, to dla niektórych rodzajów broni jest za późno. Weźmy na przykład Mariupol, gdzie zginęły tysiące ludzi. I co dalej? Widzę 100-procentowe poparcie od przywódców niektórych państw, a niektórzy liderzy europejscy zmienili postawę, ale widać cenę tych zmian
- powiedział.
Pytany, czy Ukraina dostała już dość broni, by osiągnąć przełom w przebiegu wojny, odparł: „Jeszcze nie”.
Wyraził też przekonanie, że gdyby Ukraina było członkiem NATO, do tej wojny by nie doszło. - Wojna inaczej by przebiegała, mielibyśmy ramię bliskich sąsiadów, moglibyśmy razem walczyć. Ale mam przekonanie, że w ogóle by jej nie było - powiedział.
Dodał, że mimo okrucieństw zależy mu na osiągnięciu pokoju. - Nikt nie chce negocjować z ludźmi, którzy męczyli ten naród. To zrozumiałe. Jako człowiek, jako ojciec, świetnie to rozumiem. Ale nie chcemy stracić możliwości dyplomatycznego rozwiązania, jeśli taka będzie - podkreślił.
- Musimy walczyć, ale walczyć o życie. Nie można walczyć o proch, gdy już nie ma nic i nie ma ludzi. Dlatego jest tak ważne, by zatrzymać tę wojnę
- powiedział.
Dodał, że "sercem tej wojny" jest w tej chwili Mariupol w obwodzie donieckim. - Ono bije, walczymy i ono bije. Ale jeśli przestanie bić, będziemy na słabej pozycji - ocenił.