Rosja coraz częściej ostrzeliwuje ukraińskie cele naziemne pociskami przeciwlotniczymi S-300. - Wskazuje to na kurczące się rosyjskie zapasy pocisków balistycznych Iskander; Rosji zostało ich około 100 - poinformował rzecznik dowództwa sił powietrznych Ukrainy Jurij Ihnat, cytowany przez agencję UNIAN.
Ihnat stwierdził, że Ukraina nie dostanie wystarczająco wielu nowoczesnych zachodnich systemów obrony powietrznej, takich jak Patriot PAC-3 czy SAMP/T, by zestrzelić w powietrzu wszystkie rakiety S-300.
"Trzeba je zniszczyć w miejscach, z których uderzają. Na wschodzie jest to odległość nawet 150 km. Trzeba je niszczyć albo pociskami HARM, albo w inny sposób" - powiedział.
Rzecznik przypomniał, że choć Rosja ostrzeliwuje cele naziemne, to pociski rakietowe S-300 są przeznaczone do ostrzeliwania celów powietrznych, przede wszystkim samolotów, śmigłowców, pocisków manewrujących i dronów.
- Używają ich rakiet systemu S-300 od Charkowa do obwodu mikołajowskiego i widzimy, że uderzają nimi w Kijów. Świadczy to o tym, że brakuje im rakiet balistycznych. Zostało im już mniej niż 100 Iskanderów - tak wynika z danych Głównego Zarządu Wywiadu Wojskowego. Wróg próbuje więc wykorzystać ten potencjał, bo wyprodukował sporo rakiet S-300 i ma ich wiele w magazynach. W ten sposób je wykorzystują
- powiedział Ihnat.
Dodał, że nowszy system rakietowy ziemia-powietrze S-400 "będzie prawdopodobnie rzadziej używany, choć jego zasięg wynosi setki kilometrów".