Rosyjskie siły nie stworzyły jak dotąd dużego zgrupowania uderzeniowego, które mogłoby rozpocząć ofensywę na szeroką skalę w obwodzie zaporoskim na południu Ukrainy - oświadczył w czwartek pułkownik Jewhen Jerin, rzecznik ukraińskich wojsk walczących na tym odcinku frontu.
Według Jerina większe zagrożenie stanowią obecnie lotniska wojskowe wroga na okupowanym Krymie, które są wykorzystywane do przeprowadzania ataków rakietowych na terytorium Ukrainy, a także jako miejsce lądowań samolotów transportowych, przewożących żołnierzy i uzbrojenie - czytamy na łamach rządowego portalu ArmiaInform.
Na Krymie trwa też przymusowa "paszportyzacja" (przyznawanie rosyjskich paszportów w celu ewentualnego zmobilizowania tamtejszej ludności (na wojnę z Ukrainą)
- dodał pułkownik.
Oceny Jerina dotyczące możliwego rosyjskiego natarcia na kierunku zaporoskim są zgodne z wnioskami przedstawionymi w jednej z ostatnich analiz amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW). Eksperci think tanku podkreślili, że próby niedawnych rosyjskich ataków w centralnej części obwodu zaporoskiego miały charakter zakłócający, tj. obliczony na rozproszenie i odciągnięcie uwagi ukraińskich wojsk, by w ten sposób stworzyć warunki do decydującej operacji ofensywnej w obwodzie ługańskim, na wschodzie kraju.
Jak informowali wcześniej przedstawiciele władz w Kijowie, szturmy wroga na kierunku zaporoskim były przeprowadzane bardzo małymi grupami żołnierzy, liczącymi około 10-15 osób.