- Nie dotyczy to dzieci, ponieważ są one zbyt małe, by wiedzieć, co się dzieje. Jestem też w stanie zrozumieć, że rodzice mogą być zastraszani, dlatego wyślą dzieci do rosyjskich szkół pod presją
- zaznaczył Babak, cytowany przez agencję Ukrinform.
Jak dodał, na okupowanych terytoriach znajduje się około 1300 szkół, a większość nauczycieli konsekwentnie odmawia współpracy z najeźdźcą.
Doniesienia o zastraszaniu rodziców, którzy nie akceptują edukacji swoich dzieci zgodnie z rosyjskim programem nauczania, napływają z okupowanych terenów Ukrainy od kilku tygodni. 19 sierpnia rządowy portal Centrum Narodowego Sprzeciwu oznajmił, że nieposłuszni mieszkańcy obwodu charkowskiego otrzymali pogróżki, że zostaną wysiedleni, a ich majątek skonfiskowany. "W ramach ostrzeżenia wszyscy rodzice nie zgadzający się na edukację swoich dzieci w (propagandowych) szkołach będą też (musieli zapłacić) karę grzywny w wysokości 148 tys. rubli" - powiadomił serwis.
25 sierpnia to samo źródło informowało, że Rosjanie zmienili taktykę i oferują rodzicom 10 tys. rubli (około 800 zł) za zgodę na przyjęcie ich dzieci do szkół.
- Kreml kupuje sobie lojalność jednorazową wypłatą, wykorzystując fakt, że w okupowanych regionach panuje zapaść społeczna, świadomie wywołana przez samą Moskwę. (...) Celem wroga jest "kradzież" dzieci i ich reedukacja, a nie przezwyciężanie kryzysu
- oceniły ukraińskie władze.