Rodzice nadal walczą o życie syna, po tym jak wczoraj odmówiono mu szansy na ratunek. - Blisko dwuletni Alfie Evans „ma trudności” ponad 40 godzin po wyłączeniu maszyny podtrzymującej życie - powiedział w trakcie dzisiejszej rozprawy w sądzie apelacyjnym prawnik reprezentujący najbliższych chłopca.
Niespełna dwuletni Alfie przebywa w szpitalu dziecięcym Alder Hey w Liverpoolu od grudnia 2016 roku. Cierpi na ciężką, niezdiagnozowaną dotąd chorobę neurologiczną, która - jak ocenili lekarze - doprowadziła do nieodwracalnych i „katastrofalnych” zmian w mózgu, które wykluczają nie tylko powrót do zdrowia, ale jakiekolwiek znaczące przedłużenie życia.
W poniedziałek wieczorem został on odłączony od aparatury podtrzymującej życie. I wbrew diagnozom lekarzy - chłopiec żyje.
Trzech sędziów sądu apelacyjnego rozpatruje dziś odwołanie rodziców po tym, gdy we wtorek wieczorem sędzia Wysokiego Trybunału w Manchesterze odrzucił wniosek rodziców dziecka o przewiezienie go do watykańskiego szpitala Bambino Gesu w Rzymie.
Wcześniej włoskie MSZ zdecydowało o pilnym nadaniu chłopcu włoskiego obywatelstwa i zapewniło o gotowości przewiezienia go do kraju w dowolnym momencie. Starania o uratowanie dziecka znana placówka pediatryczna podjęła na polecenie papieża Franciszka, który w ubiegłą środę przyjął na audiencji ojca Alfiego.
Rodzice dziecka przegrali już dwukrotnie w Wysokim Trybunale, Sądzie Apelacyjnym, a Sąd Najwyższy i Europejski Trybunał Praw Człowieka odmówił interwencji w tej sprawie.
Zgodnie z brytyjskim prawem lekarze występują w sprawie jako reprezentanci interesu dziecka. Ich stanowisko nie musi być zawsze zbieżne z opinią rodziców.
Historia chłopca poruszyła również Polaków. Bp Romuald Kamiński zaapelował do ludzi wierzących, by podjęli modlitwę w intencji Alfiego i jego rodziców.
"Jeśli z wiarą będziemy modlić się w intencji Alfiego, możemy zdziałać bardzo wiele" - powiedział ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej.