Wyszło na jaw, że chińscy komuniści zmuszają ujgurskie kobiety do aborcji i antykoncepcji. Niektórzy komentatorzy już nazywają to „demograficznym ludobójstwem”.
Ujgurzy to mniejszość etniczna pochodzenia tureckiego wyznająca Islam. Ich domem jest Region Autonomiczny Xinjang w północno-zachodnich Chinach. Mieszka ich tam aż 25 milionów – dla porównania druga największa diaspora, w Kazachstanie liczy zaledwie 223 tysiące osób.
Ujgurzy są jedną z 55 mniejszości etnicznych oficjalnie uznawanych przez chiński rząd. Są również, co najmniej od 2014 roku, obiektem licznych represji i prześladowań. Chińscy komuniści prowadzą przeciwko nim kampanię inwigilacji, w ramach której dochodziło nawet do instalowania policyjnych kamer w prywatnych domach czy przymusowego pobierania od nich próbek DNA. Ujgurzy padają również ofiarami wielu innych represji.
Najbardziej znaną represją są obozy reedukacyjne, przez które według różnych szacunków przeszło od 125 tysięcy do 2 milionów osób. Są w nich zamykani kiedy tylko chiński rząd zaczyna podejrzewać, że sympatyzują z muzułmańskimi ekstremistami i separatystami – a takie podejrzenia może spowodować nawet posiadanie książek o kulturze Ujgurów czy dywanika modlitewnego, a nawet takie zachowania jak zapuszczenie brody czy rzucenie palenia. W tych obozach Ujgurzy przechodzą proces „prania mózgu” poprzez poddawanie ich ciągłej komunistycznej propagandzie. Pojawiają się również doniesienia, że są zmuszani do niewolniczej pracy, także w chińskich fabrykach zachodnich koncernów. Władze Chin początkowo wypierały się istnienia tych obozów a kiedy pojawiły się niezbite dowody zaczęły twierdzić, że w tych obozach w ramach walki z ekstremizmem uczy się Ujgurów przydatnych umiejętności zawodowych.
Od jakiegoś czasu pojawiały się również doniesienia, że chińscy komuniści walczą z dzietnością Ujgurów. Ujgurskie kobiety regularnie mają być poddawane testom ciążowym i zmuszane do stosowania antykoncepcji domacicznej, czyli słynnych spiral, lub wręcz sterylizowane. Mają być również zmuszane do aborcji, jeśli zajdą w ciążę.
Dziennikarze agencji AFP postanowili bliżej się temu przyjrzeć. Wnioski z ich śledztwa, w którym oparli się nie tylko na zeznaniach samych Ujgurów, którzy przeszli przez system obozów, ale także na oficjalnych statystykach, rządowych dokumentach i zeznaniach byłego instruktora w obozie reedukacyjnym, są przerażające. Te praktyki, które wielu komentatorów już ochrzciło „demograficznym ludobójstwem”, są prowadzone na znacznie szerszą skalę niż komukolwiek się wydawało.
Dziennikarzom AP udało się na przykład dowiedzieć, że kampania kontroli urodzin – której, oprócz Ujgurów, poddawane są w mniejszym stopniu także inne mniejszości etniczne – i system obozów są ze sobą blisko związane. Obozy są używane przez chińskich komunistów jako forma straszaka, mająca zniechęcać rodziny z niepożądanych mniejszości do posiadania dzieci i karząca te, które się nie dostosowują. Jak odkryło AFP osoby, które trafiły do nich z powodu posiadania zbyt dużej liczby dzieci stanowią zdecydowaną większość więźniów.
Według prawa granicą jest posiadanie trójki dzieci. Jeżeli mimo tego jakaś rodzina zdecyduje się kolejne dziecko, to muszą się liczyć z tym, że zostanie na nich nałożona kara pieniężna. Jeżeli jej nie zapłacą, to trafią do obozu, zostawiając dzieci same. A rzadko kiedy mają ją z czego zapłacić – Ujgurzy nie są szczególnie zamożną mniejszością, a kary są wysokie w stosunku do ich przeciętnych zarobków. Część rodziców boi się zgłaszać w urzędzie urodziny czy chodzić z własnym dziećmi do lekarzy, ale i to niewiele pomaga – tamtejsza policja często bowiem dokonuje nalotów na domy w poszukiwaniu „nielegalnych” dzieci.
AFP podkreśla, że wszyscy Ujgurzy z którymi rozmawiali twierdzą, że efektem tej kampanii jest terror wokół posiadania dzieci. Ujgurskie rodziny boją się po prostu rozmnażać. Statystyki pokazują, że to prawda. W zamieszkiwanych głównie przez Ujgurów regionach Hotan i Kashgar dzietność spadła o niesamowite 60% od 2015 do 2018. W całym Xinjang tylko w zeszłym roku zmniejszyła się o 24%, gdzie w całych Chinach ten spadek wynosił ledwie 4,2% w tym samym okresie.
Takie programy nie są niestety w Chinach żadną nowością. W latach siedemdziesiątych zachodnia lewica, między innymi słynny Klub Rzymski, promowała pogląd, że nadmierny rozrost populacji jest bardzo poważnym zagrożeniem dla świata i może doprowadzić do zbyt szybkiej konsumpcji światowych surowców. Ich czarne wizje się nie sprawdziły, ale znalazły bardzo podatny grunt wśród chińskich komunistów. O ile wcześniej, w czasach Mao, chińskie rodziny były zachęcane do jak największej rozrodczości, tak w latach siedemdziesiątych zaczęto ich do tego zniechęcać.
W latach osiemdziesiątych wprowadzono oficjalnie „politykę jednego dziecka”. Zgodnie z nią małżeństwo mogło mieć tylko jedno dziecko. Po jego urodzeniu kobieta musiała poddać się antykoncepcji domacicznej, a jeśli urodziła już drugie dziecko – przymusowej sterylizacji, co spotkało setki tysięcy kobiet. Dzięki licznym wyjątkom, szczególnie dla mieszkańców wsi, faktyczna liczba dzieci była bliższa 1,4 na jedną parę.