Jedna z uczestniczek wczorajszej pikiety w Tel Awiwie, która zakończyła się wtargnięciem do polskiej ambasady, powiedziała izraelskiej prasie: "szliśmy w szeregach, pod karabinami należącymi do niemieckich i polskich żołnierzy. Jeżeli ktoś z nas wyszedłby z szeregu, zabiliby go". To tyle o wiarygodności wczorajszych demonstrantów...
Wypowiedź Judith Rozenzweig, lat 88, cytuje portal "Times of Israel". Staruszka, która wtargnęła do polskiej ambasady, powiedziała dziennikarzowi:
"Polacy dookoła nas widzieli, co się dzieje, bo szliśmy w szeregach, pod karabinami należącymi do niemieckich i polskich żołnierzy. Jeżeli ktoś z nas wyszedłby z szeregu, zabiliby go".
I dodała o rzekomych polskich żołnierzach:
"Polacy stali bezczynnie, nic nie zrobili, tylko patrzyli na szeregi. Byliśmy bez ubrań lub w podartych ubraniach, był mroźny październik, i tak maszerowaliśmy, a oni na nas patrzyli. Nikt się nie sprzeciwił i nikt nam nie pomógł".
Inna uczestniczka pikiety, Szalom Sztamberg (lat 93), powiedziała z kolei, że kiedy jako 14-latka trafiła do Auschwitz, "było tam wielu Polaków, którzy bili nas i dokuczali nam". Kolejna staruszka, 80-letnia Esti Lieber, pytana o prześladowania ze strony Polaków, poskarżyła się, że - uwaga - "była tylko jedna rodzina we wsi, która nam pomogła. Reszty to nie obchodziło".
Wczoraj grupa starszych Żydów zorganizowała demonstrację przed polską ambasadą w Tel Awiwie. Portal The Times of Israel zamieścił zdjęcie uczestników manifestacji. Podał też, że „kilkudziesięciu ludzi, którzy przeżyli Holokaust, weszło w czwartek na teren polskiej ambasady w Tel Awiwie, machając flagami i niosąc plakaty z wyrazami protestu przeciwko ustawie penalizującej obwinianie polskiego narodu lub państwa za zbrodnie Holokaustu”.
Wiec przed polską ambasadą zorganizowała fundacja Yad Ezer La-Haver (Pomocne dłonie dla przyjaciół), prowadząca w Hajfie dom dla ocalałych z Holokaustu.
Jak ujawnił wczoraj portal Niezalezna.pl - pieniądze (ponad 700 tys. dol) na przebudowę i remont tego obiektu wyłożyła fundacja sponsorowana przez Niemców organizacja International Christian Embassy Jerusalem (ICEJ). W domu schronienie znalazło ok. 80 starszych zubożałych osób, ocalonych z Holokaustu. Do Yad Ezer La-Havertrafiło też potem od ICEJ m.in. 300 tys. dol. na zakup innego budynku, gdzie zamieszkało kolejnych 50 osób.
ICEJ jest też partnerem kontrowersyjnego projektu fundacji Yad Ezer La-Haver pt. "Miss Holocaustu" (Miss Holocaust Survivor) - konkursu piękności dla kobiet ocalałych z Zagłady. Na zdjęciach jednej z takich imprez widać starsze kobiety z szarfami, na których umieszczono napisy w języku hebrajskim.
Organizacją ICEJ kieruje Niemiec Jürgen Bühler, syna Alberta Bühlera, żołnierza Wehrmachtu