Choć od upadku Muru Berlińskiego minęło już wiele lat, Niemcy wciąż są podzieleni. We wschodnich landach demokrację za odpowiedni ustrój uznaje mniej niż połowa mieszkańców. Kanclerz Angela Merkel w wywiadzie dla "Die Zeit" stwierdziła, że zjednoczenie Niemiec nie dokonało się tak pomyślnie, jak dotychczas uważano.
Według Merkel lata, w których dokonywało się zjednoczenie, oznaczały ogromny przełom.
- Niektórzy odczuwają to do dzisiaj. Ci, którzy zostali skonfrontowani z faktem, że właściwie nie mają szans na odnalezienie się w nowym społeczeństwie, mają znacznie ciemniejsze wspomnienia z czasów pozjednoczeniowych niż ja
- powiedziała szefowa niemieckiego rządu.
- Nic dziwnego, że na wchodzie Niemiec są frustracje. Być może kraj nigdy nie był tak pogodzony, jak myślano
- dodała.
Merkel, która sama dorastała w NRD i od ponad 13 lat stoi na czele niemieckiego rządu, wyraziła zrozumienie dla wściekłości i niezadowolenia mieszkańców wschodu Niemiec.
- Wielu z nich długo godziło się na niższe zarobki. Nadzieje, że szybko nastąpi wyrównanie poziomów, w niektórych sferach umarły
- stwierdziła. Wśród przykładów podała m.in. niedoreprezentowanie osób ze wschodu na stanowiskach kierowniczych, problemy strukturalne, niższe wpływy podatkowe czy mniejsze majątki dziedziczone w spadkach.
Wczoraj dziennik "Frankfurter Allgemeine" opublikował sondaż, z którego wynika, że zaledwie 42 procent mieszkańców wschodnich landów uważa panującą w RFN demokrację za najlepszy ustrój państwowy. Na zachodzie dla odmiany - 77 procent.