To był człowiek o wyostrzonym zmyśle sprawiedliwości. Nie przejmował się tym, że lewa strona - „Gazeta Wyborcza”, TVN i inni - go krytykowali za jego zaangażowanie w Smoleńsk – wspomina w rozmowie z portalem niezalezna.pl zmarłego niemieckiego dziennikarza śledczego Jürgena Rotha berliński mecenas Stefan Hambura.
Dziś po długiej chorobie zmarł Jürgen Roth, autor książki „Tajne akta. Smoleńsk”, najsłynniejszy dziennikarz śledczy Niemiec.
W swojej publikacji, która została wydana w 2015 r. również w języku polskim, Roth stwierdzał, że moskiewski generał FSB Jurij D. „nawiązał kontakt ze stacjonującą w Połtawie grupą operacyjną pod dowództwem Dmytra S.”, która miała przygotować zamach na polski rządowy Tu-154 M. Zaś zlecenie zamachu na TU-154 pochodziło „bezpośrednio” od wysokiego rangą polskiego polityka. Te dane, jak twierdził Roth, pochodzą z raportu niemieckiej Federalnej Służby Wywiadowczej (BND).
To był człowiek o wyostrzonym zmyśle sprawiedliwości. Nie przejmował się tym, że lewa strona „Gazeta Wyborcza”, TVN i inni go krytykowali za jego zaangażowanie w śledztwo ws. katastrofy w Smoleńsku
– wspomina autora książki „Smoleńsk 2010. Spisek, który zmienił świat” zmarłego mec. Hambura.
To był taki paradoks. Miał poglądy lewicowe, np. popierał przyjmowanie uchodźców. Pod tym względem mógłby mieć po drodze z polską lewicą i być noszonym przez nią na sztandarach. Tymczasem był zwalczany przez lewicę za pisanie o Smoleńsku
- mówi pełnomocnik rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.
Jak dodał, już będąc poważnie chorym dziennikarz do ostatniej chwili interesował się sprawami polsko-niemieckimi.