Odnosząc się do niedawnego wywiadu ambasadora RP w Moskwie Włodzimierza Marciniaka dla niezależnej rosyjskiej "Nowej Gaziety", ambasador powiedział: "pretensje mojego polskiego kolegi do zachowania władz rosyjskich po katastrofie uważam za absolutnie bezpodstawne".
Dyplomata powiedział także, że śledztwo toczące się w Polsce w sprawie Smoleńska "nie przerywa prób znalezienia dowodów na to, że Rosja ma związek z katastrofą" i dodał: "takich dowodów, jak nie było, tak nie ma".
W tej sytuacji rosyjski Komitet Śledczy zmuszony jest dalej orientować się w zapytaniach i wersjach, które wysuwa strona polska. Zgodnie z tym, rosyjskie dochodzenie nie może być zakończone i wrak samolotu jako dowód rzeczowy w tej sprawie, zgodnie z rosyjskim ustawodawstwem powinien pozostawać do dyspozycji naszego śledztwa
- powiedział ambasador.
Wypowiedzi te padły w obszernym wywiadzie na temat stosunków polsko-rosyjskich, opublikowanym przez rosyjską agencję TASS dzisiaj, w dziewiątą rocznicę katastrofy smoleńskiej.
Przypomnijmy: 11 kwietnia 2010 r. w samolocie Tu-154 świadomie wybijano szyby, a wrak niszczono. Między 11 a 12 kwietnia przynajmniej siedem części maszyny zmieniło położenie, w tym statecznik, który przeniesiono o 50 m w kierunku centrum miejsca katastrofy. Wreszcie (jak wynika z ekspertyzy ABW) 11 i 12 kwietnia 2010 r. zmodyfikowano zawartość kart pamięci aparatów fotograficznych należących do ofiar. Przeprowadzenie sekcji zwłok ofiar - jeśli tak można te czynności nazwać - zostały przeprowadzone z pogwałceniem wszelkich reguł. W wielu przypadkach Rosjanie zbezcześcili ofiary katastrofy smoleńskiej. W jamach brzusznych zwłok zaszyli rękawiczki, gazy, kawałki drewna, ziemię i śmieci ze stołu sekcyjnego. Potem nagie ciała włożyli do foliowych worków i zamknęli w trumnach.