Do 215 wzrosła liczba zabitych po atakach na kościoły i hotele na Sri Lance w Niedzielę Wielkanocną. Policja podała, że trzy kolejne osoby, w tym dwoje dzieci, zmarły w wyniku ostatniej eksplozji, a władze szpitali poinformowały o śmierci pięciu rannych osób.
Poprzedni bilans ofiar, podany przez policję, mówił o co najmniej 207 ofiarach śmiertelnych i 450 rannych. Jednocześnie zastrzegano, że ze względu na ciężki stan części poszkodowanych osób ostateczna liczba zabitych może jeszcze wzrosnąć. Według agencji dpa, która powołuje się na dane uzyskane w lankijskich szpitalach, rannych jest ponad 500 osób.
Policja poinformowała wieczorem, że w związku z atakami aresztowano 13 osób, a także że dotarła do furgonetki, którą podejrzani prawdopodobnie przyjechali do Kolombo, oraz kryjówki, w której ukrywali się napastnicy.
Premier Ranil Wickremesinghe w telewizyjnym wystąpieniu powiedział, że według wstępnych ustaleń wszyscy aresztowani pochodzą ze Sri Lanki. Krajowy wywiad sygnalizował, że może dojść do zamachów i obecnie trwa sprawdzanie, dlaczego nie podjęto odpowiednich działań, by do nich nie dopuścić - dodał.
Według władz wśród ofiar śmiertelnych jest ok. 30 cudzoziemców, m.in. z Indii, USA, Wielkiej Brytanii, Portugalii, Holandii i Danii.
Wiceminister obrony Ruwan Wijewardene przekazał, że większość z eksplozji to samobójcze ataki terrorystyczne. Na razie nikt nie przyznał się do ich przeprowadzenia, ale zdaniem wiceministra winę ponoszą religijni ekstremiści. Prezydent i zarazem minister obrony Maithripala Sirisena powiedział, że utworzył specjalną grupę zadaniową złożoną z wojskowych i policjantów, w celu ustalenia, kto stał za atakami i jakimi kierował się motywami.