- Rosja wydaliła bułgarskiego dyplomatę w ramach odpowiedzi na podobny krok władz w Sofii z października. Bułgarski resort spraw zagranicznych poinformował, że do MSZ w Moskwie wezwano w czwartek ambasadora Bułgarii i wręczono mu odpowiednią notę.
W nocie stwierdzono, że wydalenie pracownika ambasady Bułgarii jest odpowiedzią na uznanie kilka tygodni temu za osobę niepożądaną pierwszego sekretarza ambasady Rosji w Sofii.
"Jest to nasza symetryczna odpowiedź, o której ostrzegaliśmy"
- powiedziało źródło w MSZ Rosji, cytowane przez agencję TASS.
Bułgarski dyplomata, który powinien opuścić Rosję w ciągu 24 godzin, jest tej samej rangi, co wydalony z Sofii Rosjanin.
Pod koniec października bułgarskie MSZ poinformowało o odwołaniu przez Rosję pierwszego sekretarza ambasady, któremu bułgarska prokuratura zarzuciła działalność szpiegowską. Miał on zbierać materiały stanowiące tajemnicę państwową. Interesowały go kwestie dotyczące obrony i wydatków na nią, a także poufne informacje dotyczące NATO.
Dwa dni po tym, jak poinformowano o zarzutach wobec pierwszego sekretarza ambasady Rosji, MSZ Bułgarii poinformowało, że odmówiono też akredytacji kandydatowi na attache wojskowego Rosji.
We wrześniu w Sofii doszło do zatrzymania dwóch bułgarskich obywateli, którym zarzucono szpiegostwo na rzecz Rosji. Jednym z nich był Nikołaj Malinow, biznesmen i szef społecznego ruchu Rusofile. Po ich zatrzymaniu dwóm obywatelom Rosji, Leonidowi Reszetnikowowi i biznesmenowi Konstantinowi Małofiejewowi, wydano 10-letni zakaz wjazdu do Bułgarii. Według bułgarskich służb byli oni zamieszani w skandal szpiegowski. W listopadzie za zgodą sądu Malinow udał się na dwa dni do Rosji, gdzie był nagrodzony przez prezydenta Władimira Putina orderem.
W środę Putin zarzucił Bułgarii, że celowo opóźnia budowę gazociągu Turecki Potok na swoim terytorium, i ostrzegł, że Rosja może znaleźć alternatywne warianty dostaw gazu na południe Europy. Na tę wypowiedź ostro zareagował bułgarski premier Bojko Borisow, który oświadczył, że Putin reaguje nerwowo, ponieważ - z jednej strony - Bułgaria szuka dróg rzeczywistej dywersyfikacji dostaw gazu, a z drugiej - reaguje twardo na szpiegowskie afery.
Poseł rządzącej w Bułgarii partii GERB Toma Bikow, który często pełni rolę jej rzecznika, oświadczył, że wydalenie dyplomaty jest rutynowym krokiem i nie ma nic wspólnego z wypowiedzią Putina o gazie. Dodał, że rosyjskich dyplomatów wydalono także z Niemiec, ale handel gazem jest kontynuowany.