Niemiecki wymiar sprawiedliwości zezwolił prywatnemu przedsiębiorcy z Saksonii na sprzedaż miniaturowych szubienic przeznaczonych, jak głosi umieszczony na nich napis, dla kanclerz Angeli Merkel i ministra spraw zagranicznych Sigmara Gabriela. Rząd nie komentuje tej decyzji.
Zdaniem prokuratury w Chemnitz w Saksonii szubienice są dziełem sztuki, a ich przesłanie może być interpretowane w wieloraki sposób. Prokurator nie dopatrzył się w ich produkcji i dystrybucji znamion przestępstwa - pisze „Sueddeutsche Zeitung”.
Do zadań ministerstwa sprawiedliwości nie należy prawna ocena pojedynczych przypadków, to zadanie dla sądów
- powiedziała rzeczniczka ministerstwa sprawiedliwości dziś w Berlinie. Zajęcia stanowiska w tej sprawie odmówiła też pytana przez dziennikarzy zastępczyni rzecznika rządu Ulrike Demmer.
Miniaturowe szubienice są kopią drewnianej szubienicy niesionej dwa lata temu przez jednego z uczestników antyrządowej demonstracji zorganizowanej w Dreźnie przez ruch społeczny Pegida (Patriotyczni Europejczycy przeciwko Islamizacji Zachodu).
Jak głosił umieszczony na niej napis, była zarezerwowana dla „mamusi” Angeli Merkel i „swołoczy” Sigmara Gabriela, wówczas szefa socjaldemokratycznej SPD i ministra gospodarki. Dochodzenie prokuratury w Dreźnie nie zakończyło się postawieniem zarzutów.
Kopie szubienic z demonstracji zaczął produkować jeden z mieszkańców gminy Niederdorf koło Chemnitz. Sprzedaje je po 15 euro za sztukę w siedzibie lokalnego stowarzyszenia.
Prokuratura w Chemnitz uznała, że producent nie narusza prawa i może nadal sprzedawać przedmioty będące „polityczną pamiątką”. Zdaniem prokuratorów nie można udowodnić, że producent chce „na poważnie” zachęcić obywateli do ataku na Merkel i Gabriela. Z uzasadnienia decyzji wynika, że zdaniem aparatu ścigania szubienice można interpretować także jako „symboliczny apel o śmierć polityczną”, a nie wezwanie do fizycznej przemocy.